niedziela, 5 czerwca 2011

Kim Ty będziesz synu...

Właśnie wróciłam z sypialni. Na środku wielkiego łóżka śpi nasze malutkie Eciu Peciu. Na brzuszku. Z nynkiem przyklejonym pod brodą. Przytulony do zmierzwionej pieluchy tetrowej...

Często zastanawiam się kim będzie mój synek. Jaki będzie. Wiem, że czego jak czego, ale tego spieprzyć nie mogę. Muszę zrobić tak, żeby był cudownym człowiekiem. Żeby był mądry, wrażliwy i lojalny. To jest chyba najważniejsze. I żeby miał wielkie serce.

Zawsze podziwiałam WIELKICH tego świata. Uwielbiam artystów, ludzi niepokornych, ale w tym dobrym znaczeniu. Nietuzinowych. Innych. Wybijających się z tłumu. Uwielbiam postać Niemena, Marilyna Mensona, Grzegorza Turnaua, Johna Lenona, Czesława Mozila i Kubę Wojewódzkiego też. A przecież oni też kiedyś byli przyklejonymi do swoich mam małymi ssakami :-)
Chciałabym, aby i mój syn był kimś. Chciałaby dodać mu odwagi, obudzić w nim jakiś talent i pielęgnować go. Chciałabym nauczyć go co to PIĘKNO. Czym są piękne dźwięki, obrazy, słowa. Chciałabym, aby odnalazł w tym siebie, ale też i drugiego człowieka...

Pamiętam jak dziś, kiedy w zeszłym roku o tej porze, z lampką czerwonego wina w garści, oglądałam w TV tancerza. Tańczył tak wzruszająco, że stało mi wszystko, co mogło i wyłam jak stado bobrów. Wyłam ze wzruszenia, ale też z żalu. Z żalu, że są ludzie którzy tym, co robią dotykają nieba, unoszą się ponad szarzyzną, tak, jak zawsze marzyłam. A ja?A ja sprzedawałam setki tysięcy cholernych tamponów dla pieprzonego koncernu. I tyle. Tylko tyle.

Dziś znów się wzruszyłam. Patrzyłam na młodego chłopaka, który stał na scenie i . . .był jak nie z tego świata. Były tak pięknie szczęśliwy, oddając tłumowi kawałek swojej duszy. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby ten mały klops, który śpi teraz z dydkiem pod brodą i pampersem na dupci był CUDOWNYM CZŁOWIEKIEM, a nie jakimś kolejnym, zwykłym plackiem (jakby to powiedziała moja przyjaciółka Paula). Żeby nie był nieudacznikiem. Żeby nie był chamem. Żeby nie krzywdził kobiet. Żeby kochał swoje dziecię tak samo mocno jak jego tata jego. I żeby zawsze ciepło myślał i mówił o swojej mamie. Nawet, jeśli pojawi się już jakaś inna najukochańsza kobieta w jego życiu:-) Zrobię wszystko. Zaprzedam duszę diabłu, jeśli tylko będzie trzeba. Jeśli tylko będzie chciał . . .


11 komentarzy:

  1. aaa, prawie w te same struny w swoich wpisach uderzyłyśmy! :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju...i teraz siedzę przed komputerem z samego rana i buczę jak jakaś wariatka, tak się wzruszyłam ;-) Pięknie piszesz...życzę Wam, rodzicom i Natankowi,żeby był takim człowiekiem.Mając taką mamę,na pewno będzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po takim wpisie pozostaje mi tylko polecić film "Billy Elliot"- tylko nie rycz na nim:D

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi to Małżon zawsze mówi jak mnie nachodzi taki nastrój: "Ty to sobie możesz chcieć, ważne żeby był sobą i wiedział, że go kochamy" :) Ale ja i tak bym chciała, żeby był wielkim, umięśnionym motocyklistą z piękną kobietą u boku no i żeby był mistrzem karate... no i noblistą ...i żeby dorobił się super fortuny... ok już przestaję :D ważne żeby był szczęśliwy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj Martunia, Martunia..... Twoja mama patrząc na Ciebie x-lat temu ;) też pewnie wymyśliła Tobie przyszłość. Nie spodziewała się, że będziesz dla wielkiego koncernu sprzedawała tampony ;), ale wiesz co jest najważniejsze? Cokolwiek byś nie robiła, jesteś sobą, jesteś nietuzinkowa, wspaniała i jedyna w swoim rodzaju. No i chyba jesteś szczęśliwa. Myślę, że jeżeli nawet Natan nie zdobędzie Nobla, nie będzie tańczył jak Fred Aster to i tak będzie wspaniałym człowiekiem. Po takich rodzicach? Nie ma innej możliwości :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie i wzruszająco... teraz i ja się poryczałam nad klawiaturą - jakbyś wiedziała wszystko, czego nie mówię głośno :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż ciarki mnie przeszły kochane moje...Uwielbiam Was wszystkie bez wyjątku. I ten nasz babski świat...

    OdpowiedzUsuń
  8. Zezulla-film oglądałam i ryczałam, a jakże!
    Gosia - uwielbiam tą Twoją mądrość, Ty wiesz...Dlaczego nie jesteśmy sąsiadkami!?
    Sylwia - też czasem tak mam czytając Wasze wpisy:-)Wbrew pozorom jesteśmy wszystkie baaaardzo podobne.

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja myślę, że nawet zupełnie zwyczajny będzie nadzwyczajny nawet jeśli nie będzie gwiazdą ani nie zdobędzie nobla to i tak będzie najwspanialszym synem świata - tak jak i mój :)
    agakry

    OdpowiedzUsuń
  10. zwyczajny to też jakiś:-))) Marti trudny temat poruszyłaś...bo tak naprawdę My to sobie możemy gdybać. Oczywiście mamy w tym swój udział...myślę, że najważniejsze, aby dać Synkowi miłość, wsparcie, pozwolić na własne wybory, nie krytykować tych wyborów, pozwolić na poznawanie świata...a co, ze jeden miesiąc koszykówka a drugi miesiąc lepienie z gliny. Najgorzej to powiedzieć: a po co Ci to. A po to własnie, aby Synek mógł poznać jak najwięcej i aby mógł wybierać własną drogę. Z drugiej strony jak patrzę na biografie wielkich to widzę jak dużą cenę za to zapłacili. Ponieważ twórcze życie to również często życie w samotności, niezrozumieniu i cierpieniu...tak już to życie jest stworzone, że artysta musi cierpieć i zaliczać doły, aby stworzyć coś nieprzecietnego...

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiem, wiem Evelio i Agakry, że ja to sobie mogę chcieć:-)Wiem też, że cokolwiek klops wymyśli, trzeba go w tym wspierać. No właśnie wspierać...Zamierzam po prostu dać mu to, czego sama nie dostałam. Szansę i wsparcie.
    A że jestem najbardziej tolerancyjna na świecie:-), to nawet gdyby przyprowadził "partnera" to też dam radę. Nie zaakceptuję jedynie, jeśli skrajnie będzie marnował swoje życie.

    Myśli zawarte w poście to jedynie moje wielkie marzenie i życzenie:-)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.