środa, 21 września 2011

A kiedy przyjdzie także po mnie zegarmistrz światła purpurowy...

Już od pierwszego momentu, kiedy dowiedziałam się, że mój brzuszek zamieszkuje mały Szuszek, paraliżowała mnie myśl o jego utracie. Żeby tylko donosić do trzeciego miesiąca, ciągle kołatało się po głowie. Udało się, ale cała praktycznie ciąża przebiegała w towarzystwie tego lęku. Potem jeszcze te komplikacje. Strach się nasilał. Dzidziuś jednak był dzielny wielce i dotrwał do końca. Potem jeszcze, żeby tylko nic się nie stało złego przy porodzie. Anioł Stróż czuwał widocznie nad nami ... a nawet dwa anioły.
.
Kiedy mój synek przyszedł na świat strach ten jednak nie minął. Każdy słyszał przecież historie o śmierci łóżeczkowej, każdy widział malusieńkie nagrobki na cmentarzu. No i zaczęło się pilnowanie, chuchanie, sprawdzanie czy oddycha po zaśnięciu... Kiedy zdarzyło mi się oglądać film, w którym matka żegna swe dziecko, wpadałam w histerię płaczową, nie do ogarnięcia. Strasznie! Strasznie to zawsze przeżywałam. Utrata dziecka stała się głównym tematem wzruszeniowym ... Żeby mnie tylko to nigdy nie dotknęło - powtarzałam w myślach. Żebyśmy tylko nigdy nie musieli się rozstać. Nie przeżyłabym tego...

Aż ostatnio coś do mnie dotarło. Zmywałam naczynia. Zupełnie nie wiem dlaczego, nagle spadła na mnie myśl, że będę musiała kiedyś umrzeć. Kurcze JA UMRĘ! Skończy się to nasze cudowne życie! Będę musiała położyć się pod ziemią. Jezu!Pod ziemią, w trumnie! Na zawsze! I nie będzie mnie! Lęk paniczny zalał mnie całą. Myłam kolejny talerz, a paniczne myśli biegały po głowie. Aż zatrzymały się uderzone świadomością. Uświadomiłam sobie, że BĘDĘ MUSIAŁA ZOSTAWIĆ moje dziecko. Będziemy musieli się rozstać. Pożegnać się. Pożegnać moje maleństwo noszone pod sercem od samego początku. Moje dzieciątko ukochane, bez którego życia sobie nie wyobrażam ... Umrę bez niego przecież! No właśnie umrę ...
I w ten właśnie sposób uświadomiłam sobie coś OKROPNEGO!Coś, z czym nie pogodzę się nigdy chyba. Nie potrafię. . .

Jedna tylko myśl rozjaśnia ten koszmar. Że być może to nie będzie koniec. To nie może być koniec. To na pewno nie będzie koniec...

Będąc przy tym okrutnym temacie, postanowiłam, że w tym właśnie miejscu chciałabym pozostawić kilka słów dla mojego synka, w razie czego, żeby wiedział...

"Syneczku tęskniłam za Tobą, kiedy jeszcze nie było Cię na świecie. Gdy się pojawiłeś, stałeś się miłością mojego życia. Twoja malusieńka osóbka tak bardzo przepełniła mnie miłością, że nie da się tego opisać. Kiedy byłeś jeszcze z brzuszku obiecałam sobie, że nie pozwolę aby ktokolwiek Cię skrzywdził. Będę Cię chronić przez całe Twoje życie. Bo jestem Twoją mamą i nie pozwolę, żebyś cierpiał. Zrobię wszystko, co będę mogła. Pewnie nie zawsze mi się to uda, bo różne są koleje losu, ale zrobię wszystko co w mojej mocy. Zawsze też będziesz mógł na mnie liczyć, bo nigdy Cię nie zawiodę. Postaram się być najlepszą mamusią na świecie. Zawsze będę nad Tobą czuwać. Zawsze! Rozumiesz? Nawet kiedy już nie będę miała Cię przy sobie.
I nawet, kiedy przyjdzie nam się pożegnać... Kiedy będziemy musieli się rozstać...Przytulić się ostatni raz... Wtedy wcale się to nie zmieni. Wtedy też będę przy Tobie, choćbym miała z Raju uciec.  Będę Twoim Aniołem Stróżem. Będę. Słyszysz?Zawsze. Bo jestem Twoją mamusią. I nawet śmierć tego nie zmieni, a już na pewno nie zabije mojej miłości do Ciebie. Będę Twoją mamcią ZAWSZE, nawet po drugiej stronie. . . Kocham Cię nad życie i na zawsze. Nigdy o tym nie zapomnij... "

PS. Zamykam ten temat, odkładam te cholerne myśli do starego kufra i chowam głęboko na strychu. Teraz nie będę więcej o tym myśleć. . .

16 komentarzy:

  1. Niestety taka kolej rzeczy... ja też nie wyobrażam sobie tego jak odejdę, a moi najbliżsi zostaną... Ale wierzę, że na śmierci się nie kończy. Ostatnio przeczytałam książkę "Gdzie Indziej", która jeszcze bardziej dodała mi nadziei, że jest gdzieś miejsce, w którym wszyscy znów się spotykamy :) Ale nie ma co o tym teraz rozmyślać, cieszmy się naszymi Maluszkami i korzystajmy z każdego dnia bycia razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marta, nie myśl o tym, takie jest życie - trzeba się cieszyć, łapać pełnymi garściami życie tu i teraz żyjemy i to się liczy! Buziaki ślę :)

    ps: lubię ta piosenkę w wykonaniu Closterkeller

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem co czujesz... sama przeżyłam dwie zagrożone (od początku) ciąże. Kiedy po raz pierwszy dowiedziałam się,że zostanę mamą, bardzo się cieszyłam. Nie mogłam doczekać się pierwszego USG.A to właśnie po tym USG,a właściwie w trakcie zalałam się cała łzami.Lekarz nie mógł mnie uspokoić po tym co powiedział...Najpierw zapytał, czy mam w domu kota, już wtedy domyślałam się, że coś jest nie tak(wiadomo toksoplazmoza, ale Pan Doktor stwierdził,że to nie wszystko. Wtedy pokazał mi torbiel 5X5, zarośniętą na moim jajniku. Zostałam w szpitalu, leżałam tam okrągłe 30 dni.Na szczęście okazało się,że fasolka rośnie,a na nieszczęście,że torbiel również! Lekarze straszyli,że jak wypuszczą mnie ze szpitala, to torbiel może się zawinąć i pęknąć pod wpływem moich ruchów! Więc leżałam i modliłam się,żeby nawet nie chodzić zbyt często do toalety! Przy drugiej ciąży, okazało się,że w 20 tyg. miałam rozwarcie na 1cm. Oczywiście pessar i leżenie.Ale jak tu leżeć, jak dwu i pół latek, potrzebuje ciągłej uwagi. Ale wszystko skończyło się szczęśliwie;D I jak Bozia da, to będziemy się sobą cieszyć długo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem lepiej nie myśleć za dużo. Cieszmy się chwilą!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. weź się... nie doczytałam do końca, poryczałam się i nie przeczytam. nie lubię. :(

    OdpowiedzUsuń
  6. aż mnie ciarki przeszły, o takich rzeczach zazwyczaj nie myślimy

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie nie lubię też...I rzeczywiście nie myślimy, a takim sposobem wcale nie unikniemy. Wielka to mądrość potrafić poukładać temat ten sobie w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  8. A już myślałam, że to tylko moja osobista paranoja, takie myślenie :) I żeby to było tak łatwo w tym kufrze na strychu utrzymać, ale te idiotyczne myśli wciąż powracają. Masakra...
    Ja pisałam list do mojego synka o 6 rano w dniu CC, tak na wszelki wypadek, jakbyśmy się mieli nigdy nie spotkać, chciałam, żeby wiedział, ile dla mnie znaczy i jak bardzo Go kocham...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale to nie koniec - tak jak napisałaś. To będzie chwilowe rozstanie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Doszłam do listu i będąc już skrajnie uryczana stwierdziłam, że nie dam rady...

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie bardziej przeraża utrata bliskich niż to, że sama kiedyś zejdę z tego świata. Ale wierzę głęboko, że mimo tego co każdego z nas czeka, będziemy razem, gdzieś tam...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej! Czasem jak czytam Twoje posty to łza się kręci w oku... potrafisz wzruszać dziewczyno, ale na myślenie o śmierci będziesz miała jeszcze sporo czasu...

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziewczyny sama wyłam pisząc ten tekst. Może dlatego wyszło tak wzruszająco...

    OdpowiedzUsuń
  14. A mnie bardziej przeraża myśl, że musiałabym żyć, gdyby mojemu dziecku coś się stało. Ile matek traci dzieci... i musi dalej żyć. Zasłyszane ostatnio mądre zdanie, dało mi do myślenia: Na kobietę, która traci męża, mówimy wdowa, która traci rodziców- sierota,ale nie ma określenia na kobietę, która traci dziecko. A to musi być coś niewyobrażalnie okropnego!!Pozdrawiam, Karolina

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękny tekst. Dotykasz bardzo trudnych tematów. Ale takie jest nasze życie, składa się właśnie z takich trudnych spraw. Wyjątkowo nie pojawiły się łzy w moich oczach, ale to prawdopodobnie dlatego, że temat śmierci mam w jakiś sposób oswojony. To zasługa mojego taty. W moim domu o śmierci rozmawiało się wiele, w prawdziwy i naturalny sposób. W 12 tygodniu byłam blisko stracenia ciąży i właśnie wtedy leżąc tydzień w szpitalu powtarzałam co chwilę: wszystko jest dobrze, Mój Synek się urodzi. i tak non stop. Od tamtej pory zakopałam głęboko myśli o tym, że może mu się coś złego stać. Codziennie wieczorem dziękuję za to, że jest w pełni zdrowy, że jest szczęśliwy. I tak zakładam. Nie zakładam, że stanie się coś złego. Ja śmierci się nie boję. Nie przeraża mnie myśl, że mnie zabraknie. Może dlatego, że staram się tak żyć, aby w każdej chwili z czystym sumieniem i spełniona móc odejść. Oczywiście mam jeszcze liczne plany, a najważniejszy z nich to towarzyszyć w wędrówce przez życie moim dzieciom. Ale jeżeli zbyt wcześnie umrę to wiem, że Mój Kochany Synek będzie miał wspaniałe wsparcie i wielką miłość od taty. Natomiast straty Kubusia lub Krisa nie byłabym w stanie przeżyć. Dlatego nie myślę o tym. Wierzę w siłę Sekretu i w to, że przyciągamy to, o czym myślimy. Tak więc trzeba myśleć tylko o tych dobrych rzeczach i założyć, że nic złego nas nie spotka.

    OdpowiedzUsuń
  16. Evelio-i to jest właśnie ta mądrość, której tak bardzo mi jeszcze brakuje...

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.