poniedziałek, 26 września 2011

Tak będę leżał!

Z przyjemnością stwierdzam, że osobowość dziecia mego pojawiła się. Pojawiła się i rośnie intensywnie. W tej chwili przyjęła rozmiar 74cm, ale jest! I to nie byle jaka! Oj nie!

Śmieszne to zjawisko wielce, że kurczak dotychczas bezcharakterny zupełnie, leżący, nie potrafiący położenia ciałka swego bezwładnego prawie zmienić, nagle zaczyna "swoje" objawiać. "Złośnik"-mówiło się, gdy płakał mocniej niż zwykle. "Przytulak"-gdy płacz tulenie mamine tylko zahamować potrafiło. Ale to wszystko to pikuś.
Teraz to dopiero charakter kiełkuje. Cuuuuuudownie. Cieszę się jak głupia, bo dopiero czuć zaczynam, że tak wielki wpływ na tego małego człowieczka będę miała ja - mama i tata jego... I w końcu będę mogła zapędy swe nauczycielskie uskuteczniać i wpajać, tłumaczyć, opowiadać, uzmysławiać, uświadamiać i kształtować na ludzia cudownie dobrego, wrażliwego i wesołego wielce.

Na razie jednak zaczęło się kształtować, mam wrażenie, samo;-) Pierwszy raz zauważyłam, że Szuszuń ten niepozorny swoje zdanie posiada prawdziwe podczas spania. Tak, spania! Położyłam się koło niego już śpiącego w sypialni i przykrywać poczęłam z zapałem, jak to matka troskliwa robić zwykła. Przykryłam, poprawiłam, wygładziłam. Głowę swą do poduszki przytuliłam, a obok coś się gmerać poczęło. Otworzyłam oko, patrzę, a młode kołderkę jednym ruchem rączki ciach z siebie ściąga, oczęta mając zupełnie zamknięte. Odczekałam chwilę i znów swoje troskliwości poczęłam uskuteczniać. Nie zdążyłam do pięciu policzyć, a Dzieć to samo i kołderka w nogach zgrabnie zlądowała. Kurcze! Myślę sobie co on mi tu będzie! Przyryłam znów po swojemu. A gościu swoje z uporem maniaka. Zupełnie jakby chciał mi udowodnić, że tak jak klasyk: "Tak będę leżał!".No dobra, pomyślałam niechaj tak będzie, zdanie Twoje trzpiocie uszanuję. Tym razem...

Ale ostatnio przeszedł sam siebie ten Eciu Peciu mój mały.
Sobotni wieczór. Mama z tatą kolację zaplanowali z cyklu romantikos. Dziecię wykąpane. Naoliwione. Wyczesane. Nakarmione i wycałowane. A teraz  zamykamy oczka i ani mru mru!
Tylko, że kurczak plany miał chyba inne, bo zaczyna się śpiewanie, kręcenie, stękanie. Oczy wielkie jak pięć złotych i w telewizor łypie wyciszony. Ja go w druga stronę, a on swoje. Ja go tulę, a on swoje. Ja mu smoka w pysia, a on swoje... I tak walczyliśmy 30 minut, aż w końcu Szuszek oczka przymknął, smoka łyknął i już tylko rączką po poduszce drapie. I drapie. I drapie. Coraz słabiej jednak ... Idę! Zadecydowałam. Śpi niechaj w końcu! I wyszłam  z marzeniem w głowie, że przecież skoro nie płacze, to sam zaśnie, jak ze trzy razy już;-) mu się udało. Kiedyś.

Kolację z Tatusiem Maciusiem  skonsumowaliśmy z namaszczeniem. W sypialni za zamkniętymi drzwiami -  cisza. Coś tam oglądamy. Minęło około 40 minut. Dobra-czas sprawdzić, czy śpi przykryty, jak robić zwykłam. . . (no dobra, nie o przyrycie chodzi, tylko, czy dycha sprawdzam ...)

Podchodzę do sypialni. Otwieram drzwi, a oczom moim ukazuje się . . .
Po pierwsze włączony telewizor. Po drugie Szuszka na poduszce brak. Po trzecie patrzą na mnie wielkie czarne oczy dzieciowe uradowane wielce, po czwarte gościu leży na wprost telewizora na brzuszku, oglądając Mam Talent w najlepsze . . .
Boski! No czyż on nie jest boski? Z tym swoim niepokornym charakterem po mamusi odziedziczonym?Ha, ha, ha. Dumna jestem z tej jego asertywności bardzo;-)


PS. Co bym na jedną z tych matek-bajkopisarek nie wyszła dodam, że telewizor włączony został pewnie przypadkiem, podczas zaśliniania pilona przez Dziecia wielbionego, nieopodal poduszku dziecięcej pozostawionego

11 komentarzy:

  1. Haha, a to spryciarz mały :) Z tym odkrywaniem i zrzucanie okrycia to u nas jest podobnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czytać takie pogodne i pełne miłości notki...:)
    I z niecierpliwością czekam na kroki rozwojowe naszego Synka. I dzięki temu wiem co nas fajnego bedzie czekać.

    OdpowiedzUsuń
  3. no i cudnie! to prawie jak ten mój z wysyłaniem maila drogą ustną i ślinową :)
    a zasypianie to odrębna bajka - najlepsze są te seanse, gdy młody po kąpaniu, karmieniu i mizianiu ląduje pod karuzelą, miś przy boku, kołderka itp i zaczyna się koncert życzeń. on nie płacze, żeby nie było wątpliwości, radośnie wywija nogalami i gada ze zwierzakami z karuzeli. :) a w sumie to nawet może napiszę o tym zaraz u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! No to się uśmiałam. Nieźle Was Eciu Peciu załatwił:)
    Świetny tekst. Zresztą jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam z uśmiechem na twarzy :) Spryciarz mały :)

    OdpowiedzUsuń
  6. umie chłopak postawić na swoim:-))))

    OdpowiedzUsuń
  7. oj ja coś wiem o tym "kopaniu kołderki" :) ale się wycwaniłam i wsadzam Arianke w śpiworek ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ale cwaniaczek mały z Twoje urwiska ;))
    u mnie podobnie jest z kołderką ;);p
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudownie! Ja bym chyba padła trupem, gdybym coś takiego zobaczyła! No niewątpliwie zdolnego masz synka :)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.