poniedziałek, 12 grudnia 2011

Miszyn imposible czyli walka łychą o brzucha napełnienie

No nie wiem. No nie wiem, więc może Wy mi powiedzcie. Czy to już tak jest? Czy to dzieciaki dziewięciomiesięczniaki już tak mają? Że nie potrafią tak jakoś w spokoju. W skupieniu takim, posiłki przyjmować? Czy to zawsze musi się kończyć wszechobecną na otoczeniu kachą?

Od pewnego czasu jedzenie stało się dla Natosława mego zajęciem iście przenudnym. Męką straszliwą. Co z resztą ostentacyjnie okazuje. Jak? Ano tak, że:

1. Narzeka - jęczy znaczy wielce, głośno i jednostajnie.
2. Nocha naciera piąstkami prychając do tego.
3. I dalej idąc, rozmazuje tymże nacieraniem kachę tudzież zupę, z brody w kierunku nosa, dalej oczu ( i tu już zaczyna się krzyk - nie mój bynajmniej ) oraz czoła, aby na włosach zakończyć.

Matka slalomem z łyżeczką usiłuje pomiędzy ruchliwymi łapskami Syna zdążyć do paszczy, którą tenże otwiera bez problemu, na lądowanie papki czekając. Je zatem chętnie. Tyle, że z akrobacjami.

Coraz częściej matka "pomiędzy" jednak nie zdąża i wówczas łychy zawartość na kolanach maminych, twarzy, a w najlepszym wypadku biuście ląduje. Czasem także na dziecięciu. Ale rzadko (cwaniaczek).


No i zawsze trzeba mieć jeszcze czym zagryźć. Czasem paluchami. Częściej maminym telefonem kom . Ostatnio - tym co pod ręką, żeby tylko zajął się czymś rumburak jeden i bezboleśnie pokarm pochłąnął. "To, co pod ręką" to na przykład druga łyżeczka, skarpetka z owcą, a ostatnio hitem sezonu jest  - uwaga - aspirator do nosa (odgilony ofkors) ;-)

Zabawne? Ha, jasne, że tak! Czasem nawet  - w zależności od stężenia matczynych hormonów - pośmiać się można. Jednak coraz częściej Matka wygibasami owymi Syna swego zmęczona się robi, a cenne pokłady jej cierpliwości mają się na wykończeniu. Nie mówiąc już o stratach w odzieży. Maminej tudzież dziecinej...
No i te ciągłe maseczki - wbrew swojej woli. Owsianka Bio na policzku, marchewa z pyrami i mięchem na ramieniu, jogurt na plecach. Ile można - pytam. No ile?

PS. Aaaaa i jeszcze jedno - wygląda na to, że idą. Idą i to w parze. I niedaleko są.
Zębiska. Dwa! Już widać nawet trochę. Prawie ;-)


Przypominam;-) KLIK !

12 komentarzy:

  1. Hehehe no tak rozciernie, machanie łapkami ... normalka :) Ale nie bardzo rozumiem o co hodzi z tym zestawem :( Ada jedzenie popycha swoją nogą i bardzo lubi kichać z pełną buzią, wyjmować je z buzi, oglądać i rozcierać na czystym ubranku i pożyczonym foteliko bujaczku :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ja dziś pierwszy raz próbowałam me dziecię łyżeczką z jabłkiem nakarmić, jeść z łyżeczki ładnie jadła, jednak jabłko nie bardzo jej pasowało i zaraz je pluła :P

    OdpowiedzUsuń
  3. mój "załamuje" ręce i po buzi jedzie nimi z góry w dol jakby chciał powiedzieć "znów marchewa, matka daj spokój" ;)
    zauważyłam że o wiele lepiej je w towarzystwie. śniadanie, obiad, kolacja zabieram go do dziadków wtedy kiedy oni jedzą i ja jem. jak narzeka to odstawiam miskę i jem sama. jak widzi że wszyscy jedzą a on nie to od razu buzię otwiera i się sam domaga :):)
    no i u nas to trwa. ja już po zupie i po "drugim" a on nadal potrafi tkwić w połowie.mój "załamuje" ręce i po buzi jedzie nimi z góry w dol jakby chciał powiedzieć "znów marchewa, matka daj spokój" ;)
    zauważyłam że o wiele lepiej je w towarzystwie. śniadanie, obiad, kolacja zabieram go do dziadków wtedy kiedy oni jedzą i ja jem. jak narzeka to odstawiam miskę i jem sama. jak widzi że wszyscy jedzą a on nie to od razu buzię otwiera i się sam domaga :):)
    no i u nas to trwa. ja już po zupie i po "drugim" a on nadal potrafi tkwić w połowie.

    OdpowiedzUsuń
  4. hej. blokuje bloga o moim Natku. jak chcesz nas czytać to zostaw mejla.
    www.swiat-natana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Grzegorzowa mi przypomniała dawne dni w tym poście http://smak-papaye.blogspot.com/index.html#2391272274958121319
    Może spróbuj tak? Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. u nas również pomaga jedzenie w towarzystwie, a starszy brat zawsze potrafi zabawić na tyle by berbeć wcinał, z wiadomych względów na razie ta rada Tobie się nie przyda, ale jak rumburak będzie miał rodzeństwo to pamiętaj by go zatrudnić do pomocy

    OdpowiedzUsuń
  7. A robienie traktorka z pełną buźką, to dopiero jest wypas;D Gdzieś czytałam, że dzieci "smakują" nie tylko buzią, ale posiadają coś na styl kubków smakowych również na policzkach(!)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam i się śmieję, bo mam tak samo:) Brudny On, brudna ja i brudny dom! Gdy moja cierpliwość się skończy, to robię coś złego - włączam telewizor i obowiązkowo tam, gdzie reklamy, albo teledyski - wtedy jest spokój:)

    OdpowiedzUsuń
  9. A mi się od jakiegoś czasu Twoje posty nie pokazują:( A zastanawiałam się, co tak dłuuugo Martuśka nie pisze...

    OdpowiedzUsuń
  10. To chyba standard przy "papciowaniu" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O, to nieuniknione, poprostu dziecię nie chce tak samo jeść i mamusię musi poczęstować też troszkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. hehehe u nas od samego początku są dwa magiczne klocki na tacce fotelikowej i ewentualnie do tego jeszcze kilka pokrywek po słoiczkach. ręce zajęte. ale kaszę we włosach i wtartą w brwi znamy doskonale :) a najbardziej lubi to robić jak mamy w paszy marchewkę zdzirę niespieralną albo jagody...
    zębiszcza mamy już oficjalnie w ilości 6 sztuk białych wielkich łopatek :) ale się poprzestawiało wszystko od tego czasu, więc się tak nie spiesz :) ... kisss

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.