środa, 21 grudnia 2011

Świąteczna zmiana warty.

Wygląda na to, że cierpię na chroniczny brak świątecznej atmosfery.

Poczułam ową w listopadzie, kiedy to pojawiły się pierwsze Mikołaje w tv i na wystawach sklepowych.
Atmosfera była.
I się zmyła.

Dzisiaj jednak mnie olśniło. Jechałam tak sobie autem po zakupy, w radiu leciała audycja wspomagana kolędami. Kiedy prowadzący zapowiadał kolejną, wspomniał, że to wszystko po to, aby wprowadzić nas w świąteczny nastrój.

Łał! - pomyślałam - Jakie to proste. No jasne! Przecież świąteczna atmosfera nie bierze się znikąd! Tworzą ją kolędy płynące z radia, zapachy gotowanego bigosu, grzybów, pieczonego makowca; widok choinki, lampek przy domach i na balkonach, generalne - odświętne porządki, pakowanie prezentów, robienie ozdób, stroików, a przede wszystkim ludzie. . .

Mistrzynią świątecznej atmosfery była, jest i będzie moja mama. I wiecie co, jej ta atmosfera zawsze wychodziła jakoś tak sama. Bez większego wysiłku, skupiania się nad tym i analizowania, czy już ją czuć, czy jeszcze nie.
Nasze małe mieszkanko zawsze było pełne. Pełne nas - rodziny, pełne zapachów, dźwięków kolęd . . . Zbliżające się święta czuć było w każdym kącie.

Do dziś pamiętam, jak po kryjomu wyszywałam świąteczne serwetki dla mamy na prezent. Jak z siostrą przyklejałyśmy taśmą klejącą  na oknie w naszym pokoju lampki w kształcie choinki. Za chiny ludowe nie chciały się trzymać.  Pamiętam też szopkę z plastikowych figurek - owieczki, krowę, Jezuska w żłóbku. I małą choineczkę tylko dla mnie i siostry. No i trenowanie kolęd z tatą na kilka tygodni przed wigilią - ja śpiewałam, tata grał - stąd przecież znam je wszystkie. . .

No i właśnie. Teraz chyba na mnie kolej. Tak, tak - i każdej z Was Mamuśki. Trzeba wziąć d . .  ę w troki i niejako przejąć wartę.Przecież atmosfera nie zrobi się sama. Przecież mój syneczek też musi mieć takie wspomnienia. Przecież też musi doświadczyć tej cudownie przyjemnej aury. W tym roku będą jego pierwsze Święta - czyli wyjątkowe . To nic, że jeszcze nie do końca rozumie całe to zamieszanie. . .

Dzisiaj wzięłam go na ręce, stanęliśmy razem w oknie, za którym padał śnieg. Zaczęłam śpiewać mu kolędę. Najpierw patrzył z namaszczeniem na białe podwórko, a potem skierował swoje mądre oczka na mnie i tak patrzył z nieśmiałym uśmiechem na pysiu i zdziwieniem pt. co ta mama?
Po chwili zaczął klaskać w rączki i piszczeć z zadowolenia . . . On zawsze klaszcze kiedy coś mu się bardzo podoba ;-)


Na choinkę też klaskał ;-)

12 komentarzy:

  1. "Śpiewajcie, Aniołowie,
    pasterze, grajcie Mu.
    Kłaniajcie się, Królowie,
    nie budźcie Go ze snu."
    i
    "Mizerna cicha, stajenka licha..."
    tak śpiewałam małemu w brzuszku i tak śpiewam mu do snu w ten adwent.
    A za dnia "Santa Claus is coming to town" co chwila już od tygodni nadaję :) Nasze cztery kąty tętniły co roku świętami i tętnią dzisiaj :) a moja mama jak i Twoja - mistrzyni klimatu, jakoś tak on wiruje wokół niej... magia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak sobie pomyślę że w następne święta będziemy pilnować małej żeby sobie nie ściągnęła choinki na głowę, będzie nam "pomagać" robić pierniki, będziemy wychodzić na śniegowe spacery, na sanki, to łzy same napływają do oczu :) Mam nadzieję że mnie się uda uniknąć tego, co zawsze było u mnie w domu przed wigilią - nerwowa atmosfera pośpiechu. Dopiero po wigilii następowało rozluźnienie i można było poczuć święta...

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację, jeżeli My same nie zrobimy tego wyjątkowego klimatu, to niby kto. Dlatego u nas też już choinka, popakowane prezenty, stroiki. Tylko zapachów brak, gdyż w tym roku nieczego w kuchni naszej domowej nie przygotowuję. Jutro tylko muffiny świąteczne będę piekła:-))) Piękna choinka!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna choineczka :-)
    u nas też już kolędy lecą :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja do usypiania ostatnio też kolędy śpiewam, niektóre modyfikuję np "Lulajże Wituniu", masz rację że atmosferę stwarzamy sami i nikt za nas tego nie zrobi

    OdpowiedzUsuń
  6. nasza Klaudusia zasypia ostatnio najlepiej, jak nasz Maciej ćwiczy kolędy na pianinie przez koncertem wigilijnym dla rodziny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak sobie myślę, że mamy tyle szczęścia...my - MAMY! To także są pierwsza święta naszego Borsuczka i obiecałam sobie, że będę robić wszystko, aby mój mały czuł prawdziwy klimat świąt...nie tę komercję, tylko magiczną aurę! Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ambiguity - znam ja te modyfikacje;-D A Lulajże Jezuniu to jedyna kołysanka, którą znam w całości, także śpiewana była cały rok;-)a raczej 9 miesięcy;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak tak dokładnie tak!
    Jak byłam młodsza uwielbiałam tworzyć nastrój wraz z mamą i teraz mam super frajdę :)
    Piękna choinka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bingo! Ja się na święta od "mikołaja" nastrajam i już nie mogę się doczekać... taka jestem podekscytowana... A "Santa Claus is coming to town" śpiewam zawsze rano (oczywiście tylko refren pamiętam), gdy mąż wstaje, by jakoś raźniej mu się do pracy zabierało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. przepiękna choinka! do tego kolędy, zapach świątecznego ciasta i uśmiech dziecka = atmosfera świąt :)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.