wtorek, 14 lutego 2012

Pewni zakochani

Pewni zakochani gdzieś się zapodziali.
On utknął w pieluch stercie.
Ona w morze zupy przecierowej wdepnęła  i wyjść nie może.
Tęsknią za sobą każdego dnia wzajemnie.
On wierzy, że wygrzebać się w końcu uda, więc ze stertą walczy.
Ona uwolnić się każdego dnia próbuje, ale czasami już sił jej brak.
Wtedy jednak wiatr przyniesie Jego zapach, potem Jego: "tęsknię, kocham" z oddali niesione, na końcu "ciepłe wspomnienie"...

Macierzyństwo...Tacierzyństwo...
To wyjątkowy i bardzo ciężki czas dla Zakochanych.
Bo miłość, której akurat starczało dla dwojga trzeba teraz podzielić na troje... ;-)

31 komentarzy:

  1. A ja dzisiaj przeczytałam fantastyczne słowa! Miłości się nie dzieli. Miłość się mnoży!

    W tych trudnych dzieciowych czasach wytrwania i siły wspomnień!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo - siły wspomnień, co pozwolą dzielnie przetrwać ten czas :)

      Usuń
  2. Piękne te słowa! Ale to mnożenie to też chyba proces długoterminowy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny tekst, wzruszający i jaki prawdziwy

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej piękne jest to dzielenie miłości. Chociaż naszej było za dużo na dwoje. I nawet na troje się za dużo wydaje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale z nadmiaru miłości jeszcze nikt nie umarł;-P Podobno;-P

      Usuń
  5. Tak pięknie opisałaś dokładnie to co ja czuję... i pewnie większość rodziców.
    Miłości nie brakuje tylko czasu, żeby ją okazać, celebrować jak kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie czasu...Traci się go tyle na szarpanie z dzieciową rzeczywistością. Czasem sobie myślę, że tylko spokój wszystko by uratował;-P

      Usuń
  6. Złoszczę się czasem na deficyt chwil sam na sam z tęsknotą czekam wiosny gdy sprawniej będzie nam manewrować z Dziecięciem poza domem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do wiosny odliczam dni...Uczepiłam się jej jak ostatniej nadziei, że pomoże dużo zmienić, ułatwić...

      Usuń
  7. Pięknie to ujęłaś! U nas już będzie dzielone na 5 ;-) Szok ...sama w to nie wierzę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięnie!Taka głośna piątka to moje marzenie;-P
      Trzymam za Ciebie kciuki moja bohaterko!

      Usuń
  8. czasem żal, że tych chwil tylko we dwoje tak mało zostało... ale za to ile zupełnie nowych i magicznych we troje :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne, prawdziwe słowa.
    A jak kiedyś usłyszałam, że miłość zwyczajnie trzeba podzielić (gdy byłam w ciąży z druga córką, i zastanawiałam się, jak to będzie), to wielka radość zawitała w moim sercu. To przecież takie proste, takie oczywiste:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że tak właśnie będzie, tylko trzeba się z tym nowym stanem nieco oswoić.

      Usuń
  10. Też tak czuję. Choć wieczorami staramy się być razem... to ciężko o Synku nie myśleć, nie mówić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My wieczorami obydwoje siadamy do swoich kompów i zerkając zza nich opowiadamy sobie o bieżących wyczynach naszego bobaska;-P

      Usuń
  11. Święta prawda. Na pewno każda para z dzieckiem coś takiego przeżywa, my też... Choć ostatnio mamy chwile tylko i wyłącznie dla siebie, bo nasza Mała jest teraz 500 km stąd ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wyjątkowo śliczne to ujęłaś :))) 100% true :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci kochana. Tak jakoś usiadłam do komp. i się mi z serducha wylało;-P

      Usuń
  13. piękne słowa, i takie prawdziwe, ale jak wyżej napisała któraś z dziewczyn, miłość się mnoży

    OdpowiedzUsuń
  14. cześc kobietki...pewnie żle podpisuje komentarz i nie pod tymartykułem ale boli mnie serce i musze je otworzyc by się wykapało.....dzis 2 dzień samodzienego zasypiania Wiktorianny ((( 1 roczek z przecinkiem ...)))))....wykąpana wycalowana i wszystko wy....położyłam ją do łóżeczka...zapuszczam Mozarta na 9 VOL zapalam lampunie i wychodze aha....paradoks bolacego serca polega na tym ze od 3 miesiecy byla lulana przed snem CZYLI maraton przełajowy po pokoju na rekach zrecznosciowo omijajc zabawki robiace na zlośc HAŁAS.......płakała 5 minut histerycznie wyla nastepne 7 minut...wpadła w furie i wyrzuciła titka....nastepne 3 minuty oprocz przeszywajacego kości płaczu podskakiwala w kącie obgryzionego łożeczka i ...........ZASNĘŁA.........czy dobrze robię..??? Wiktoriana ma 10 kg godzinne noszenie ja przed snem sprawia ze kregosłup wygina sie w 8 i chce zmienic właściciela.....płakałam razem z nią.........pomóżcie.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana ja specem w tej kwestii nie jestem, bo my do dziś śpimy z naszym maluszkiem. Postępem było to, że nie usypiamy go już jakiś czas lulaniem. Po prostu Nacio zasypia sam, przekładając się po całym łóżku.My leżymy wtedy z brzegu (zwykle tatuś) i udajemy że śpimy.

      Mnie też pewnie serce by bolało...Ale z drugiej strony musisz też myśleć o swoim kręgosłupie. Może chociaż siedź przy łóżeczku, kiedy malusia zasypia...Takie drastyczne zmiany chyba nie są do końca drogie. Ja wyznaję zasadę, żeby w swoim macierzyństwie nic nie robić wbrew sobie i swojej intuicji.

      Usuń
  15. marti...MASZ RACJE...intuicja to nasze zielone i czerwone światełko w wszystkich sprawach mamkowania....Wiktorianka od zawsze chodzila SAMA spac o 20-ej unuzlala sie "panem serwetka 100 x wyjela i wsadzila titka do buzi....i SPI...od 3 misiecy zaczely sie maratony w lozeczku przed spaniem ....JAK BYLA NA NOZKACH po protu nie bylo szans zeby sie polozyla plackiem....NO I MAMA ZACISKAJAC ZEBY butuje na raczkach po calym mieszkaniu...i co?? przyzwyczailam godzinny maraton dawal efekt...dziecko spi blogim snem...ale....gdy nie bylo rak w gorze na chetnych noszenia wiktoriana spala z nami....NIKT z calej wielkiej trojcy sie nie wysypial....nie wspominajac o tym ze o 20 wszyscy eleganccy i wymyci i pachnacy stawiali krzyzyk obecnosci w sypialnianym lozku <<<<<< mama po lewej tatko po prawej>>>> a Wiktorka ...raz na mojej glowie za chwile w nogach taty potem 5 minut szukania jej pod koldra w efekcie 5 pobudek nocnych na pionowe ulozenie corki na poduszce NIKT SIE NIE WYSYPIAŁ !!!!......
    PO WCZORAJSZYM PRZESZYWAJACYM SERCE PLACZU wiktorjanka usnela....nie obudzila sie w nocy ani razu.....a rano Marti ....WSTALO NIE TO DZIECKO...pogodne usmiechniete wyspane i wieszco ?? MIMO TEGO ZE NIENAIWDZI DAWAC MI BUŚKI SAMA SIE WGRAMOLILA NA KOLANA I DOTKNELA POLICZKIEM UCHA...no to taki wyniosly chyba buziak.......napisz mi prosze marti kochana....czy to wogole jest pedagogiczne......na koniec maly sekret..jak dobrze sie wtulic bezwolnie w duze cialo męza nie napotykajac po drodze na 6 ząbkową blokade :)))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym ciałem męża, to masz na bank rację...Ehhhh. Co ja mam Ci tutaj radzić, po przeczytaniu tego komenta, zaczęłam żałować, że spakowaliśmy łóżeczko, hahaha. Tak trzymaj w takim razie, a ja trzymam kciuki!

      Aaaaa no i ja jestem najmniej pedagogiczną chyba mamą, jaką znam;-P

      Usuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.