czwartek, 23 lutego 2012

Z perspektywy.

Ostatnio miałam okazję doświadczyć czegoś genialnego. Uciekłam z domu o poranku.
Spoko, spoko. Uciekłam na legalu, w pełnym porozumieniu z mężem, przygotowując wcześniej:

- picie w kubeczku
- chrupki i ciacha we wskazanym miejscu
- ubranka dla Szusza na bieżący dzień
- bułkę na śniadanko i masło, żeby zmięknąć zdążyło.
- zupkę na obiadek
- rozkład dnia w formie wykładu, ze szczególnym uwzględnieniem godzin karmienia, spania i spaceru, tak aby dwóch poprzednich punktów programu nie zaburzył.
- krople, sól fizjologiczną i wodę morską do noska dziecięcego.
Ufffffffff.

No i uciekłam. Wsiadłam do auta i pojechałam w siną dal.
Bossssssssssssko. 2 godziny drogi. W samotności. Bez jęczenia dziecięcego lub strachu, czy aby się nie obudzi za wcześnie i buntował się nie będzie.
Dobra muzyka - nie Arka Noego. Cuuuudownie.
Potem gorące, serdeczne powitanie z piskami radości i cały dzień z przyjaciółką. Tą jedyną, najcudowniejszą, prawdziwą.
Telefon kontrolny. Zakupki. Telefon. Pyszny obiad.Telefon. Kawka. Nadrabianie gadulcowych zaległości nie do odrobienia. Pożegnanie. Zakłucie w sercu, że już koniec. Koniec bycia tylko sobą.

Wracając dużo myślałam o swoim synku. Samo mi się myśleć zaczęło. Przypominałam sobie jego twarzyczkę, minki - te śmieszne są powalające na kolana. Jego krzyki, bicie brawa i robienie pa pa. Dwa zęby... Uśmiechałam się sama do siebie.

Kiedy wróciłam do domu, Nacio był zajęty zabawą z tatą.
Popatrzyłam tak sobie na niego, zanim mnie zauważył i zobaczyłam go zupełnie inaczej niż dotąd.
Duży taki był z wyglądu - większy niż zawsze. A dzidziuś jeszcze z zachowania. Niezgrabnie usiłował coś sięgnąć. Boże jaki on wydał mi się malutki.
I głosik taki dzidziusiowy nagle się odezwał, dźwięki bliżej niezidentyfikowane wydając.
Jeju jakie to dziwne. Zobaczyłam swojego synka z zupełnie innej perspektywy niż zawsze. Z innej, niż zwykle,kiedy trzymam go na rękach, lub on siedzi na mnie lub blisko, bliziutko. Bo przecież na krok mnie od dłuższego czasu nie odstępuje. Z innej, niż kiedy miungwi, jęczy lub płacze. Uzmysłowiłam sobie, że wtedy traktuję go jak dużego chłopca. Upominam, musztruję, tłumaczę, że jak tak będzie wył, to mamusi będzie smutno.I żeby nie wył już. Że odstawię go na dywanik  tylko na 5 minut, szybko powieszę pranie i znów go będę tulić.

Wtedy właśnie mnie olśniło. Jezuuuuuu, czy ja na łeb do końca upadłam? Przecież on nie wie co to smutno, 5 minut, a co dopiero wieszanie prania! On nie wie nawet co słowo wyć oznacza! A ja tu do niego z takimi mądrościami. I dziwi się baba głupia, że dzieciak nie słucha i nic sobie z tego nie robi wredota jedna.
Z mojej perspektywy Syn mój wył, bo ma mnie i muchy w nosie i taki niegrzeczny jest z założenia, a jęczy bo mnie nie lubi. No i nie słucha się mamy, bo niegrzeczny jest łobuz jeden.

A on słucha, tylko że matka po chińsku gada, więc biedak nie wie o co jej chodzi.
Z jego perspektywy...


Mina na kaczora ;-P

27 komentarzy:

  1. DOSKONALE wiem co wtedy czułaś ;) Ja ostatnio zostawiłam moją Małą na cały tydzień i po powrocie po prostu spojrzałam na nią innymi oczami - jakaś taka duża mi się wydała, ten jej głosik jakiś taki inny był, a do tego doszły jeszcze słowa, których wcześniej nie słyszałam - jak nie moja córka :) Super zdjęcie :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam za tę zdrowość umysłu, że odciąć na trochę się potrafiłaś.

      Usuń
    2. Niestety siła wyższa mnie do tego zmusiła, jednak z drugiej strony taki urlop od urlopu wychowawczego też bardzo dobrze robi ;)

      Usuń
  2. ale słodki buziak :) ja ostatnio wyszłam na 2 godziny i po powrocie Młody ani ani nie był mna zainteresowany. zaczynam myśleć że to ja się bardziej nudzę jemu niż on mnie...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że mój Synu się ze mną nudzi jak mops. Bo nawet towarzystwem Marylina Mensona można być znudzonym, po 12 miesiącach non stop razem;-P

      Usuń
  3. Mi taka zmiana perspektywy dobrze by zrobiła. Im dłużej jestem z Synkiem, tym większego stracha mam przed samodzielnym wyjściem z domu... Muszę coś takiego zorganizować dla siebie, żeby nie zwariować. Dzięki za natchnienie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strach jest, bo robimy się w tych domach jakieś zdziczałe;-P Ale wystarczy jeden raz...
      I umysł wraca do zdrowia;-P I chce się więcej!Więcej!

      Usuń
  4. sliczny jest:) ja na kojego Dzika tez inaczej patrze,zauwazam jaki jest juz duzy jak ktos inny ma go na rekach,bo jak ja go zawsze z bliska ogladam to tego nie zauwazam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak u kogoś na rękach to dopiero jest inna perspektywa!

      Usuń
  5. Potrzebuję takich i krótszych pobytów NIE z dzieckiem co najmniej raz w tygodniu... Siedząc non stop z Dzieckiem można zwariować a Tatusiowie od czegoś chyba są... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też sobie robię czasami wychodne, ale różnie mi z tym bywa. I to wcale nie z powodu jakieś obezwładniającej tęsknoty za synkiem (choć oczywiście tęsknię cały czas), ale dlatego, że mi męża brakuje na tej kawie, na tym obiedzie i na tych zakupach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj mnie nieraz też...W końcu mąż to ulubiona przyjaciółka;-P

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak widzę J. z daleka to tez się dziwię, że taki mały:D
    A Nacio wbił w fotel ciotkę swoim zdjęciem:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne zdjęcie!!!! I niech mi ktoś teraz powie, że akcja "mama na wyjeździe" nie przynosi pozytywnych efektów:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. ;-)
    Życzę Ci umiejętności wyłączenia telefonu i dania szansy tacie ;D bez spr !!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sobie życzę tej umiejętności kochana sikorko;-P

      Usuń
  11. zaszalałam i zaczełam studia podyplomowe ( PRZYGOTOWANIE PEDAGOGICZNO -PSYCHOLOGICZNE DO PRACY NAUCZYCIELA )
    ... gdy wiktorka miala 10 m-cy ...na szczęscie to tylko piątki od 14 -20 -ej...ale szczerze mówiąc czekam czasami na te piątKI jak na zbawienie... :
    ***żeby zregenerowac i uzupełnic po brzegi poziom cierpliwosci na next week
    ***żeby wyrzucic z predkoscia światła swoje wątpliwości na temat bycia "mamą samo zło" i natychmiast uslyszec---:kolezanko sympatyczna nie jestes sama wszystkie tak sie czujemy i masz prawo do słabości,frustracji, zwątpienia..."
    ***żeby zrzucic pachnący pampersem dres, okaszkowaną koszulke i buty na płaskiej podeszwie idealne do pchania wozka aby móc posłuchac boskiego echa swoich szpilek
    ****żeby sie nie uwsteczniac i wiedziec co sie teraz nosi ogląda słucha jada itp
    ****żeby wrócic do domu i wykrzknąc głośno ...KURDE JA TO JEDNAK JESTEM FARCIARA :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łał, gratuluję!Fajnie to wszystko opisałaś;-P
      Też myślałam cosik...

      Usuń
  12. pieeeeknego masz synka! A jak ladnie pozuje!

    OdpowiedzUsuń
  13. oj ważne te chwile łapania nowej perspektywy :) faktycznie widzi się sprawy inaczej, nawet jak się człowiek na godzinkę zluzuje i wróci a tu nagle tak właśnie po prostu inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, oj tak;-P
      A najlepiej się człowiek zluzowuje, jak się porządnie nasapie;-P

      Usuń
  14. jaka powalająca minka :-) słooooooooooooodka :-)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.