czwartek, 5 marca 2015

Ciążowe huśtawki nastrojów to bzdura!

Kobieta w stanie błogosławionym.
Piękna.
Zgrabna.
Z gładką skórą na twarzy oraz idealnie okrągłym brzuszkiem.
Uśmiechnięta.
Ale też zamyślona.
Z dłonią na swym łonie i łagodnym spojrzeniem skierowanym w dal...

Yhym.
Oczywiście.

- Ale Ty jesteś agresywna w tej ciąży - usłyszała ostatnio moja koleżanka.
- I jak możesz tak przeklinać? W Twoim stanie?!

Otóż może.
Mnie wcale to nie dziwi.
I ja mogę również.
Bo jak wy to sobie wyobrażacie, drodzy panowie?
Że jak już stan błogosławiony, to tylko różaniec w dłoń i do klasztoru?
Tiu tiu tiu tiu.
Biletem do klasztoru nie są fikołki w sypialni.
Raczej.

Ja osobiście od kilku już miesięcy damą z pewnością nie jestem.
Bo prawdziwa dama nie krzyczy, nie bluzga, nie emocjonuje się też nadmiernie, prawda?

Huśtawki nastroju.
Szlag mnie trafia, gdy ktoś z pobłażliwością mruga okiem, mądrząc się na temat huśtawek nastroju w ciąży.
Że czasem się płacze, czasem wkurza i zrzędzi, a kiedy indziej rechocze, to huśtawki są?
To ja Wam powiem, że mój mąż ma podobnie.
Przez cały czas.
No może płacze jednak dużo rzadziej ;-)
Ja mam tak obecnie, co nie znaczy, że to jakieś odstępstwo od normy.
Powiem więcej, to że nie będąc w ciąży jestem pokorną ostoją spokoju wobec huśtawek mojego męża, uważam za ponadprzeciętną umiejętność, okupioną wieloma godzinami w kościelnej ławie.
Bo o pokorę dla siebie modlę się równie często jak o zdrowie moim dzieci.
A w ciąży?
A w ciąży to po prostu całe człowieczeństwo wychodzi z człowieka i tyle.
Zwyczajnie.
Bo przecież kosmitą trzeba być chyba, żeby siedem razy poprosić syna o założenie majtek i za ósmym, gdy już trzeba wychodzić do przedszkola,  w końcu nie wrzasnąć.
Kosmitą trzeba być, żeby sześć razy poprosić małżonka o wyniesienie wielkiego wora ze śmieciami, a wieczorem, gdy już zaczyna cuchnąć, "ku.....a" pod nosem w końcu nie rzucić.
Kosmitę tylko, po wejściu wieczorem do poważnie nieczystej wanny, pomimo, że przez trzy dni z rzędu prosi, ba - błaga o jej wymycie, szlag jasny nie trafi, i nie wystrzeli z tej wanny z pragnieniem rękoczynu.
Kosmita też jedynie zniesie w spokoju ducha osiemdziesiąty piąty zawód w głosie rozmówcy, gdy na swe pytanie otrzymuje odpowiedź, że urodzisz drugiego syna i że nie można już tego zmienić. Nawet operacyjnie.
I tak bez końca by można.

Kosmici jednak nie istnieją.
Za to jestem ja - brzuchata Matuśka, co piorunami z oczu strzela i ku...y nie szczędzi.
Normalnie.
Ale oczywiście w przerwach jedynie, pomiędzy byciem brzemiennym aniołem z rozmarzonym spojrzeniem i wrodzoną łagodnością na twarzy.

No zobaczcie sami... ;-)







13 komentarzy:

  1. Taaa jak kobieta "tak"sie zachowuje(co uwazam za zachowanie normalne)to albo ma okres albo jest w ciazy....ehhh...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w ciąży nie miałam zmiennych nastrojów, a dlaczego? Ja tak mam zawsze :) Masz rację trzeba byc kosmitą by czasem ogarnąć parę rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pięknie wyglądasz:) tekst z którym się zgadzam w 100%

    OdpowiedzUsuń
  4. w drugiej ciąży wkurwiałó mnie wszystko i wszyscy. niemal miałam ochotę wystawić karabin i wszystkich powystrzelać. wkurwiało jak pytali jaka płeć. wkurwiało jak pytali jak się czuje. wkurwiałó jak tylko pojawiali isę na horyzoncie. raz babę w sklepie opierdoliłam bo.....stała za blisko mnie i oddychała na mnie a mi duszno było.

    jak na doskonale cię rozumiem. jak ci przyjdzie kiedy zły humor przesyłam "wirtualny karabin" wyżyj się ile wlezie

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć a mogę spytać z jakiej firmy masz płaszczyk bo jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Martuska zrob wpis co potrzebne dla malucha na poczatek jakie kosmetyki ubranka akcesoria.pizdrawiam Gabi

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.