czwartek, 19 listopada 2015

Nigdy nie podejrzewałam siebie o tę myśl.

Nigdy.
Przysięgam - przenigdy.
Nie podejrzewałam siebie o tę myśl.
O to, że choćby przez sekundę przemknie przez moją głowę.
Gdy będę gnała piechotą przez miasto. Upocona i zasapana. Pchając przed sobą wózek, w którym od dziesięciu minut drze się wniebogłosy, rozdrażniony niemowlak.
Mój wymarzony niemowlaczek.
Najsłodszy.
Nie podejrzewałam siebie, że gnając tak ze łzami w oczach, z tłustym włosami i rudym (!) - wynik farbowania w domu, bo inaczej trzeba zostawić dziecko na dłużej, niż przerwa między karmieniami - odrostem, w dresach (!), przyjmująca na bary spojrzenia przechodniów - te, które choć milczące, wyraźnie mówią: co z Ciebie za matka, że nie potrafisz tego biednego maleństwa uspokoić?!, nie podejrzewałam, że  pomyślę wtedy przez ułamek sekundy, żeby...
Zostawić ten wózek pieprzony!
Porzucić.
I uciec.
Gdzie pieprz rośnie...
Ja? Matka "różem i lukrem rzygająca"  (cyt. jednej z moich czytelniczek, który absolutnie mnie urzekł ) na temat macierzyństwa?!

Nigdy.



Wybrałam się ostatnio do mojej doradcy laktacyjnej, aby zważyć Frynia. Przy alergii pokarmowej to bardzo ważne, aby kontrolować, czy maluszek stale przybiera na wadze.
Doradca przyjmuje w szkole rodzenia.
W tej samej szkole, do której chodziliśmy zanim przyszedł na świat Nacio.

Frynia musiałam nieść całą drogę na rękach.
KONIECZNIE przodem.
Bo przecież wózek to ZŁOOOOO. Po dłuższym czasie takiego dźwigania z pchaniem, rozbolało mnie podbrzusze w miejscu cięcia. No nie mogłam tak dłużej. Włożyłam maluszka do wózka i się zaczęła... JAZDA BEZ TRZYMANKI. Jak zwykle.
W takich chwilach moja frustracja sięga zenitu. A za takie myśli mam ochotę chwycić samą siebie za tę zmierzwioną kitkę i przypierdzielić tym głupim łbem o ścianę. Co ze mnie za matka?! Najgorsza na świecie!


Dziś mój maleńki synek skończył pół roku... A mnie tak strasznie żal... Ten okres jego maleńkości przeleciał i zniknął jak gasnącą iskra. Mam wrażenie, że przeżyłam ten czas jak przez mgłę. Jakby z zamkniętymi oczami... Zupełnie jak na rollercoasterze. Zamykasz oczy i ze strachem czekasz do końca przerażającej przejażdżki. A potem... Żal Ci, że oczy otwierałaś tylko na krótkie chwile... Gnałam tak i ja. Byle przeżyć.


Ostatnio coraz częściej modlę się do Boga, aby uchronił moje dzieci ode mnie samej... Od moich słabych nerwów. Podczas jednej z takich modlitw w kościele, przepraszałam także za to, że jestem taka słaba. Że tak słabo się staram, a jako matka powinnam dużo bardziej. Przepraszałam za to, że jestem złą matką i za mało robię dla moich chłopców.
I wtedy pojawiła się w mojej głowie taka myśl. Taki obraz właściwie... Moje ostatnie pół roku. Poszczególne sytuacje. Ja. W naszym domu... Zaniedbana, zmartwiona i zmęczona. Wygłupiająca się, robiąca śmieszne miny, tańcząca przed mlekojadem do melodyjki z plastikowego tygryska w bluzce z pawiem na ramieniu. Bo ON tak cudnie się wtedy chichra.
Każdy pojedynczy dzień...
Od siódmej do dwudziestej trzeciej...
Miliony czynności. Jak na filmie przewijanym z przyspieszeniem. Obrazy jak na reklamie Procter & Gamble. Poryczałam się.


Powiem Wam tak: pracowałam niegdyś w korpo. Po dziesięć, dwanaście godzin dziennie. Orka na ugorze. Zadań do wykonania i celów do osiągnięcia było trylion. Ale przy robocie, którą mam teraz i moich dwóch, a w zasadzie trzech prezesach to były WCZASY!
Dlatego sam fakt, że robię to wszystko co do mnie należy, staram się dzielnie, nie nawiałam i nie zaszyłam się jeszcze gdzieś głęboko w afrykańskim buszu, sprawia że nie powinnam być dla siebie aż taka surowa...
I Ty też ;-)
Prawda?


25 komentarzy:

  1. Jejku... jaką Ty masz rację. Sam fakt, że nie zwiałyśmy powinien być dla nas pocieszający i dodający dumy :) Mam to szczęście, że Jakubko uwielbiał wózek. Mam nadzieję, ze z drugim będzie tak samo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nacio też uwielbiał... I ja kochałam te nasze spacery...

      Usuń
  2. Marta! Jesteś dobrą mamą, najlepszą dla swoich Chłopców. I zdecydowanie za surową w swych ocenach dla siebie. Ta alergia i Jej konsekwencje zwyczajnie Cię przeczołgały. Dodatkowo, nie masz już jednego Maluszka, któremu możesz poświęcić swój czas, jest przecież Starszak- frustracja więc rośnie.
    Jakkolwiek banalnie to dziś zabrzmi,czas naprawdę szybko leci i u Was również te wszystkie zdrowotne kwestie się ustabilizują.
    A jak u Was sprawa z rozszerzaniem diety? Dostaliście zielone światło od pediatry?
    Pozdrawiam.

    Ps. Miałam kiedyś epizod na okienku pocztowym... Nie muszę pisać, jak wygląda w takim miejscu sytuacja przed świętami :) A przynajmniej- jak wyglądała 10lat temu. Kończąc pracę nie wiedziałam jak się nazywam. I podobnie jak Ty, dziś stwierdzam, że nawet najgorszy dzień w pracy, był niczym w porównaniu do niektórych dni mojego URLOPU macierzyńskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, przeczołgały. Pediatra jeden i trzy mówi, żeby się wstrzymać. Pediatra dwa każe rozszerzać. A ja się boję 😓

      Usuń
    2. Też bym się bała... Cholerka, ale kiedyś będziecie musieli zacząć. A może jakiś dobry alergolog by coś w tym temacie jeszcze podpowiedział?
      Ściskam i trzymam kciuki, żebyście wszyscy trochę odsapnęli.

      Usuń
  3. O, to wygląda na to, że mamy maluchy z tym samym wieku :) Bywa ciężko - zgadzam się. No i jesteśmy tylko ludźmi. Każdy ma prawo na chwilę słabości i każdy ma prawo mieć czasem dość. Przeczytałam kiedyś takie zdanie na jednym forum, pod postem podobnym do Twojego: "Każdy normalny rodzic, niezależnie od tego jak bardzo kocha swoje dziecko, ma ochorę przynajmniej raz dziennie rzucić nim o ścianę." A pod tym lawina potakiwań :) Może nie zgodzę się, że tak codziennie, ale są dni gdy faktycznie gotowa jestem niemal dzownić po opiekę społeczną. A potem on się nagle uśmiechnie do mnie i wszystko mija jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

    OdpowiedzUsuń
  4. oł jeee....u mnie pojawiła się myśl " i po co mi to było?"wstrętna , okropna myśl...a jednak....zwlaszcza, ze przez pięc lat wychowałam jedynaka i tak naprawdę nie wiem czy siostra to dla niego kara czy nagroda, mam ciągłe wyrzuty sumienia ,że za mało o niego dbam... a potem ta myśl, że ona taka malutka jest tylko teraz i zaraz coś stracę ...ach! dylematy matki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Etap tego typu rozterek juz za nami. I u Was minie.Duzo cierpliwościkochana

      Usuń
  5. U nas spacerowka sprawiła, że stał sie cud. Takze polecam przesiadkę z gondoli ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko Fryderyk jest jeszcze fizycznie za mały... To kruszynka jeszcze

      Usuń
    2. Przesadziłam moją córcię w wieku Twojego Frycia właśnie niedawno miała pół roku, i też wydawało mi się, że malusia ale nie, wcale nie, ta pora roku sprzyja bo dodatkowe otulinki dziecko ma :) oczywiście spacerówka rozkłada się na leżąco, koła pompowane (ba! śmiga bardziej komfortowo niż gondola) do tego wkładka, śpiworek na taką pogodę i voila! Oczywiście nie mówię tu o spacerówce - parasolce broń boże, tyko o wygodnej fajnej spacerówce, rozkładanej, z dużą budą. Może masz wózek typu 2w1/3w1? Mówię ci przetestuj :)

      Usuń
  6. Prawda!!! Praca w domu bywa cięższa niż gdziekolwiek indziej a fakt że jest nadal często niedoceniana popycha nas-matki ku myslom, że wciąż robimy za mało..... Niepotrzebnie!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Też ostatnio mam emocjonalny kryzys..mój maluszek właśnie skączył rok , nie karmie już piersią i wróciła mi miesiączka-pierwsze 3 dni to jest najgorszy okres na relacje matki z synkiem ,który ma humory.....oooo jest ciężko...już nie raz ,albo krzyknęłam, albo zostawiłam go w łóżeczku płaczącego bo najzwyczajniej w świecie miałam dość!!! A później te wyrzuty sumienia i myśli-że nie jestem zwierzątkiem i powinnam panować nad emocjami dobijały mnie jeszcze bardziej.... Ojojoj i jak tu sprostać własnym oczekiwaniom-tym jaką matką chciało sie być , a jaką sie jest... ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku... Bardzo Ci współczuję. I sobie też. Bo naiwnie myślałam, że po roku to już lajcik będzie.

      Usuń
  8. Myślę, że los gdzieś za niedługo Wam wynagrodzi to, że problemy zdrowotne Frycka przysłoniły Wam w dużej mierze radość z tego najlepszego czasu i w zasadzie zwykle najspokojniejszego, gdy dziecko tylko śpi i je i nie sprawia większych problemów. Dla mnie ten okres był właśnie najspokojniejszym, bo teraz od rana wrzaski i kłótnie w trakcie wyrywania sobie zabawek, rozstrzyganie kto pierwszy komu coś zabrał, budzenie się siory, gdy brat głośniej krzyknie, bicie, szczypanie i ciągnięcie za włosy i to młodszej starszego, nie odwrotnie. Aleee... także nieopisana miłość jednego do drugiego, wspólne zabawy i więcej czasu wolnego dla matki, bo oboje potrafią się już sobą sami zająć i znajdują sobie podobne zajęcia. I Was niedługo czeka taki etap, mam nadzieję, że będzie pełen spokoju i radości, czego Wam bardzo życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to już nie wiem co gorsze... To co za nami, czy przed...

      Usuń
    2. Etap niemowlęcy uważam za najspokojniejszy, a ten później za najpiękniejszy, bo rodzi się relacja rodzeństwa i choć bywa CHWILAMI trudna, to jest cudownie na nią patrzeć i w niej uczestniczyć. Zatem ten najpiękniejszy czas przed Wami. Jeżeli dodatkowo będzie on przebiegał w zdrowiu (czego właśnie Wam życzymy), gwarantuję, że tych pozytywnych emocji będzie milion razy więcej niż negatywnych :)

      Usuń
  9. Mam synka - 4 latka, kiedy przeczytałam tego posta poryczałam się, jakbym czytała o sobie. Niestety do dziś nie zdecydowałam się na drugie dziecko. Wiem jakie to uczucie kiedy chcesz porzucić swoje dziecko i kiedy sama rozpadasz się z tego powodu na kawałki, a depresja jest twoją najlepszą koleżanką. Akurat mojemu dziecku nikt alergii pokarmowej nie zdiagnozował, ale jazdy miałam takie same, sama odstawiłam mu nabiał i gluten, karmiłam 3 miesiące piersią na przemian z modyfikowanym, a później już tylko mm, synek też darł się na okrągło choć kolek nie było, nienawidził ubrań, wózka, fotelika - przez 6 miesięcy darł się w aucie jak opętany, kąpieli i nosidełka też nienawidził. Fotelik zmieniliśmy na nowy i pomogło. Później karmiłam go mlekiem migdałowym z dodatkiem kaszki jaglanej Bio Holle (trzeba obserwować czy nie ma uczulenia) - mój syn dostał uczulenia na migdały zaczął chorować, odstawiłam wszelkie mleka, zaczęłam mu podawać obiadki z warzywami, chudym mięsem i słoiczki z Bobovity (nie byłam w stanie wszystkiego robić sama) i pomogło. Z zasypianiem też miał problemy , pomogło dopiero puszczanie melodii Mozarta dla dzieci (na You Tube znalazłam) muzyka na noc weszła do rytuału codziennego i jak ręką odjął, od tego czasu śpi całą noc a my odetchnęliśmy (już tak słucha 3 lata). Pomogło też odkrycie że dziecko ma zaburzenie integracji sensorycznej co przy cesarce jest częste, żałuję tylko że dowiedziałam się o tym dopiero jak syn miał 2 latka, bo można dziecko stymulować od urodzenia i uważam że bardzo dużo to pomaga i dziecko przestaje tak ryczeć.Może któreś z tych informacji Ci pomogą :) pozdrawiam i trzymam kciuki .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaardzo dziękuję Ci za ten komentarz i wszystkie cenne informacje 😉 Wiesz ja zbieram ostatnio każdą wiedzę i chowam do słoiczka 😊 Nie bój się drugiego dziecka. Z dwójką wcale nie jest dużo trudniej. Ciut lepsza organizacja i już. A czterolatki są już taaakie samodzielne. To podstawa, żeby nie wyskoczyć przez okno😉 Przynajmniej dla mnie.Ściskam Cię cieplutko.

      Usuń
  10. witam wszystkie mamy .....tez miałam taki okres w zyciu że chciałam zatrzasnąć się w szafie i udawać że mnie tam nie ma......w chwilach ciśnienia sięgającego 400 , w myślach wzywam pomocy do św RITY zsyła dozę cierpliwości i jakoś mnie to hamuje przed wybuchem bomby atomowej w moim ciele...św Rita jest patronką ludzi nadpobudliwych i kłótliwych :))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej Kochana Nie narzekaj Zapomnialas juz ze my mamy "siedzimy w domu" :)Co prawda nie mam doswiadczenia z alergia u dzieciaczkow ale naprawde pomysl o rozszerzeniu diety czym pozniej tym bedzie trudniej Na poczatku jakies jedno skladnikowe przecierki sprobuj Na samym mleku to juz chyba ciezko i dla Ciebie i maluszek potrzebuje juz wiecej My odkad Malutka skonczyla trzy i pol miesiaca szalejemy na calego Mam to szczescie ze nic nie uczula i wszystko smakuje Pozdrawiam i glowa do gory Mama dziewczynek

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże czyli jednak nie jestem nienormalna, wyrodna, chora na głowę, podsumowując: nie-nadająca-się-na-matkę. Rozpadam się na milion kawałków za każdym razem kiedy w stosunku do mojej 3-miesięcznej córki czuję to zniecierpliwienie, złość normalnie wku..wienie. Macierzyństwo to wielka praca jaką trzeba wykonać nad sobą.

    Ps. jestem po takich samych przebojach jak Wy z jedzeniem - nam pomógł zestaw: Sabsimplex (8 kroplki do każdego karmienia), Colief (4 krople do każdego karmienia rozpuszczone na łyżeczce w mleku), Debridat (rano i wieczorem 1,5 ml), Dicoflor (rano i wieczorem 4 krople). Dieta tak jak u Ciebie - zero nabiału, owoców, warzywa surowych - miałam wrażenie że jedłam tylko indyka gotowanego z marchewką :( Dodatkowe źródło frustracji... Piszę bo wiem co oznacza 8h non stop wycia, takiego że nic nie pomaga absolutnie nic. Takiego że masz ochotę walić głową w ścianę. Swoją. Dziś w 4 miesiącu stopniowo wycofaliśmy już Debridat i Colief. Sabsimplex też redukujemy i daję tylko 3 krople. Nam pomogło.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku ... podpisuję się dwoma rękoma pod tym ... mam to samo. I te straszne wyrzuty sumienia i modlitwy - no jakbym o sobie czytała. Sumienie uciszam tym, że nam zależy baaaaardzo na naszych dzieciach i dlatego każdym naszym zniecierpliwieniem, podniesieniem głosu, ... się przejmujemy. A tych dobrych i bardzo dobrym dni jest zdecydowanie więcej :) Moje córki mają aktualnie 5 i 3 latka i moja cierpliwość, wyrozumiałość, nadpobudliwość i tym podobne jest znacznie mniejsze :) Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.