niedziela, 3 czerwca 2012

Nawiedzona matka

Jak się okazuje pewne oczywiste oczywistości nie dla wszystkich są oczywiste.


Tzw. giełda niedzielna, czyli miejskie cotygodniowe targowisko, gdzie pod gołym niebem kupisz niemal wszystko. Ludzi tłumy nadciągają regularnie. Zaraz po galerii handlowej, stadionie żużlowym i kościele jest to miejsce, gdzie w niedzielę bywa największe stężenie człowieka na metr kwadratowy.

A pośród tych tłumów, kolorowych szmat, butów z chin, proszków z niemieckiego importu i truskawek siedzi na stołeczku pewna matka.

Ta sama, co siedziała, kiedy ja matką jeszcze nie byłam. Wtedy siedziała z noworodkiem przy piersi. Było łatwiej...
Brudna jest, ubrana w łachmany i tabliczkę trzyma. I syna na kolanie. Chłopczyk śpi. Duży już. Jak ona to robi, że na oko dwu letni chłopczyk śpi w środku tego całego kołowrotka?! Grzeczny taki. A może specjalnie uspokojony...

Mieszane uczucia budzi taki obrazek w przejściu wychwycony. Z jednej strony dystans się budzi, że naciąga  Taka na dzieciaka, że tani chwyt psychologiczny, że chłopak otumaniony.

Z drugiej - boli gdzieś tam w środku, dusi niemal i oddech głębszy coś każe zebrać. Bo ta buzia dziecięca... Niewinna taka. Na obstrzał wzroku wystawiona. Do wykorzystania. Na pożałowanie. Na wstyd narażona.
No, ale pewnie matka wyjścia już na prawdę nie miała, skoro istotkę swą najdroższą tak poświęca.

Uwielbiam być matką. Kocham każdą czynność związaną z opieką nad moim maleństwem. Kocham go całego. Razem z płaczkami, marudzeniem, gilami, niesfornością, gotowaniem obiadków, karmieniem w nocy, niekończącym się praniem i tak bym mogła jeszcze ze dwa dni i dwie noce wymieniać, a kiedy w końcu wieczorem idę się myć,a w łazience napotykam na małe kapcioszki mego synka równo ustawione na podłodze, czuję... Ehhhhh. Nie da się opisać po prostu.

Udało mi się w końcu znaleźć na tym etapie, że kocham KAŻDY PRZEJAW MACIERZYŃSTWA, a cudowność tej roli jest dla mnie oczywistą oczywistością. Tak samo jak to, że dzieciątko trzeba tulić, całować, głaskać, chwalić, dopingować, rozmawiać z nim, rozśmieszać i dbać aby czuło się bezpieczne.

Rozmawiałam niedawno o tym z moją mamą, która jednym prostym stwierdzeniem, zasmuciła mój mamowy entuzjazm.
Powiedziała, że nie każda kobieta tak ma. Zrozumiałam, że dla wielu wychowywanie dziecka to przykry obowiązek. Że gotowanie obiadu dla dziecka to nie dla wszystkich radocha, że przewijanie małego zasiuranego tyłeczka budzi niesmak. Że usypianie to mordęga. Tak samo jak spacerowanie czy prowadzanie do przedszkola. Że to całe macierzyństwo to tylko stały obowiązek.

W końcu mama stwierdziła, że wiele matek, które czasem nawet przypadkowo czytają mojego bloga, uważa że chyba jestem jakaś nawiedzona. A już na pewno dziwna. W najlepszym przypadku myślą sobie, że na bank ściemniam i dyrdymały tu jakieś wypisuję.

I tym właśnie "mamom z obowiązku" życzę, aby pokochały swe dzieci tak na prawdę. Żeby w czasem swych trudnych a często strasznie trudnych sytuacjach życiowych przypomniały sobie, że DZIECKO JEST NAJWAŻNIEJSZE. Żeby przestały je hodować, a zaczęły wychowywać z pełnym zaangażowaniem i radością.

Bo jestem pewna nie chcą, aby z ich pociech wyrośli kolejni nieszczęśliwi "rodzice z obowiązku".








39 komentarzy:

  1. ostatnia fotka bezbłędna!
    co do słów Twojej matki i pointy nie mam nic do dodania, co do matki z dzieckiem na targowisku -matka blisko (i cyc jak mniemam), czego dziecku więcej do życia trzeba? zaśnie wszędzie.
    wstyd owszem, ale jeśli faktycznie nie ma co do garka włożyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjjjj B. m wierz mi, że nie każdemu dziecku do spania wystarcza mama i cyc;-P

      Usuń
  2. umiesz mnie wzruszyć, pięknie napisane, ja uwielbiam zasiusiany tyłeczek, opluty śliniaczek, rozwalone po pokoju zabawki, kocham wszystko w mojej córci i rozumiem o czym piszesz. pozdrawiamy !

    OdpowiedzUsuń
  3. Pieknie napisane!
    Macierzynstwo jest cudowne! Jestem szczesliwa, ze mam przyjemnosc go doswiadczac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Macierzyństwo (przynajmniej do tej pory) to coś najlepszego co mnie spotkało...

      Usuń
  4. a ja też kocham mamowanie i ciągle mi mało

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem matką od 26 lat. I nigdy, ale to nigdy nie znudziło mi się... Dzisiaj wiem...Warto było.
    Mam uznanie w oczach, gestach i słowach mojego dziecka.
    Trwaj i nie zwalniaj ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Strasznie dziękuję za tak cudownie cenny komentarz;-)

      Usuń
  6. Ja też z tych zakochanych mamusiek ;) więc doskonale rozumiem, co masz na myśli ;))) urocze fotki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też kocham być mamą chociaż mam czasem gorszy dzień ;)
    Śliczne minki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda mama ma czasem gorsze chwile. Nie jesteśmy przecież zaprogramowanymi cyborgami.

      Usuń
  8. hehe jaki mały przystojniak !!
    zgadzam sie w zupełności ze dzieciaczka trzeba kochać mimi wszystko, jestesmy ich mamusiami i oczekują od nas bezpieczenstwa, miłości...

    OdpowiedzUsuń
  9. I ja uwielbiam być mamą i nie wyobrażam sobie innego życia. U nas też na mieście spotkasz Panie z dziećmi na rękach czekające na pieniądze ale kiedyś się zraziłam bo widząc Panią z dzieckiem takim 3 letnim, weszłam do sklepu kupiłam dwie kanapki domowe, chrupki kukurydziane, wodę, sok i zaniosłam Pani - Ona spojrzała na mnie i powiedział, że jedzenia nie zbiera tylko pieniądze ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Nie potrafię tego pojąć, jak można tak podle wykorzystywać własne dziecko...

      Usuń
  10. ostatnie zdjęcie to sobie w ramkę opraw. Jest boskie! Będziesz się uśmiechać 24h na dobę :))) Też uwielbiam być matką i nie rozumiem braku entuzjazmu innych matek w wychowaniu swojego dziecka. Rozumiem natomiast, że można być zmęczonym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle zgodne;-)Ja też rozumiem zmęczenie. Ojjj bardzo rozumiem...

      Usuń
  11. Ja z kolei zdecydowanie nie jestem matką z powołania i mam tego pełną świadomość. Kocham mojego synka i uważam że jest najwspanialszy na świecie ale nie potrafię i nie chcę ogniskować mojego życia wyłącznie wokół opieki nad nim. Siedzenie w domu, pieluchy i garnki są wbrew mojej naturze i gdybym się temu poświęciła w 100% byłabym nieszczęśliwa. Uwielbiam moją pracę i nie wyobrażam sobie że miałabym z niej zrezygnować. Na szczęście nie muszę. 3 razy w tygodniu przychodzi opiekunka która zajmuje się dzieckiem a ja zamykam się w pracowni (pracuję w domu, jestem architektem). Ten czas na pracę twórczą jest dla mnie bardzo ważny i jednak nie zamieniłabym go na gotowanie obiadku czy wycieranie kupy :-) Jestem szczęśliwa że jestem nie tylko matką ale osobą aktywną zawodowo, że tworzę, spotykam się z ludźmi, robię coś pożytecznego dla innych. Po prostu ludzie są różni. Różne charaktery, różne temperamenty. Trzeba to zrozumieć i uznać. Nie ma jednego przepisu na szczęście. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana ależ ja Ciebie doskonale rozumiem. Mnie też nie chodzi o to, aby zrezygnować z samej siebie, ze swoich pasji na rzecz gotowania obiadków i wycierania glutów z obłędem matczynego spełnienia w oczach.Jednak jeżeli moje dziecko tego właśnie w danej chwili potrzebuje, to jestem w stanie zrobić to dla niego bez łaski i poczucia obowiązku. Bo jestem mamą i to jest ze wszystkiego NAJWAŻNIEJSZE.

      Usuń
  12. twoja matka to bardzo mądra kobieta. i ma rację.

    są różne matki - jedne świetnie się spełniają są kochające i troskliwe a są też i takie jak opisałaś w tym i w poprzednim poście.

    synusia masz fajowego;))))) zarąbiste te fotki;)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię Twoje pióro. Krótkie zdania. kolejność słów. zaznaczanie zwykłych faktów. No a przy okazji, co mnie cieszy, lubię ten światopogląd... bo taki jak i mój.. myślę, że powinnaś zacząc pisać jeszcze coś obok macierzyństwa. świetny temat, wiem bo sama o nim piszę... ale mogłabyś wykorzystać to pióro jeszcze do innych działów tego świata..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, strasznie dziękuję za taką cudowną recenzję;-)
      Bardzo miło usłyszeć takie miłe, dowartościowujące słowa.
      Powiem krótko - I na wzajem;-)

      Usuń
  14. A ja mam mieszane uczucia po tym poście. Dla mnie macierzyństwo nie jest czarne albo białe. Kocham mojego syna przeżywamy razem mnóstwo radosnych chwil. Ale równocześnie nigdy w moim życiu nie przeżywałam chwil tak trudnych. I U Ciebie Marta też różnie było - wiem, bo czytam :) To cudowne, że afirmujesz macierzyństwo. Ale nie dziel matek na te "zadowolone" i z "obowiązku", bo przykre to trochę. Bo czytając taki podyktowany miłością post można mieć wrażenie, że macierzyństwo i opieka nad domem to karnawał, a bywa różnie - każda matka chyba wie co mam na myśli... A ja się poczułam jak ta z obowiązku, bo przeżywam czasem chwile zwątpienia, niemocy i uwięzienia. A nie chcę się czuć jak ta z drugiej kategorii, bo mam prawo przeżywać dobre i złe rzeczy i to nie czyni mnie tą "gorszą". Wierzę, że także Twoim zdaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz 100% racji, miłość do dziecka absolutnie nie wyklucza chwil zwątpienia, zmęczenia i poczucia uwięzienia. Co więcej, moim zdaniem uwielbienie brudnych pieluch nie jest wyznacznikiem i wskaźnikiem tej miłości. Ludzie są różni, ja np. nienawidzę gotować i nie gotuję dziecku i to wcale nie znaczy że mniej czy "gorzej" je kocham. A nie zamierzam się unieszczęśliwiać robiąc rzeczy których nie lubię. Nie czuję się gorszą matką przez to że pracuję i lubię swoją pracę i lubię swobodę jaką mi daje opiekunka do dziecka. Każdy asertywnie (szanując innych ale i siebie) powinien starać się osiągać swoje szczęście. Jeżeli czujesz się zmęczona, sfrustrowana, to chrzań wszystko, zostaw z kimś dziecko, idź na zakupy. Masz prawo nie lubić jak dziecko ryczy, masz prawo się wkurzyć kiedy pluje zupą. Teraz jest taka presja na bycie "supermatką" że kobiety które odstają od tego wizerunku wpadają we frustrację. A mnie wisi co ludzie sobie o mnie pomyślą, w przyszły weekend mały zostaje na 2 dni z opiekunką a ja z mężem jadę do spa :-) Tego potrzebuję i mam do tego prawo.

      Usuń
    2. Kochana! Chyba nie troszkę nie tak odczytałaś moją intencję. Wcale mi nie chodziło, żeby wyjść na aż tak bardzo nawiedzoną matkę, która popada w ekstazę froterując podłogi lub myjąc obejsrany tyłek;-)

      Sama wiem najlepiej, jak bardzo dziecko potrafiło mi dopiec. Jak już wspomniałam, nie jesteśmy cyborgami. Możemy być, a nawet często jesteśmy zmęczone. Ja do dziś padam na twarz.
      Nie zrezygnowałam także ze swoich pasji i przyjemnostek na rzecz macierzyństwa.

      Jednak mimo to, mimo trudniejszych chwil, nigdy, ani na sekundę nie przestaję cieszyć się z tego że jestem mamą. NIGDY tego nie żałowałam. Uwielbiam mojego syna ponad wszystko inne, co można w życiu uwielbiać.
      Mam ten komfort, że nie muszę niczego poświęcać w imię bycia matką, ale gdyby przyszło mi wybierać, to bezwzględnie wybór byłby jeden.
      Co nie znaczy, że uważam inne matki za gorsze.
      Tak w zasadzie to żal mi matek, które nie lubią być mamami.

      Usuń
  15. ja mam podobne podejście do sprawy jak ellfigie29. kocham swoje dzieci nad życie ale nie jestem w stanie sobie wyborazić jak można tak trwać całe życie w domu przy garach przy pieluchach - są takie matki i mega je podziwiam że czują się spełnione. ja sobie nie wyobrażam tak żyć - muszę oprócz domu chodzić do pracy - wtedy na kilka godzin odrywam się od garów pieluch kupek a potem jak na skrzydłach wracam do tego domu i do dzieci z naładowanym akumulatorem. no i poniekąd pracując też robię to dla dzieci bo żadnych pieniędzy w domu nie wysiedzę a samą miłością się nie nakarmi nie ubierze nie zapewni dziecku (kosztownych czasem) rozrywek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że różne są też sytuacje życiowe. Na pewno trudniej jest celebrować mamowanie, gdy ma się mnóstwo kłopotów na głowie, jednak to już od kobiety zależy, czy da to odczuć swojemu dziecku. Niektóre mamy, wręcz obwiniają swoje dzieci, że przez nie musiały z czegoś zrezygnować,z wolności, szaleństwa, że muszą harować, żeby je utrzymać. Ja czegoś takiego nie pojmuję, a takie kobiety uważam za niedojrzałe.

      Usuń
  16. mam nadzieję,że będę tak nawiedzona, jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja też;-)I coś mi mówi, że już zaczynasz;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. ale i tak masz sporo racji i dobre podejście i tu się z tobą zgadzam. ważne by kochać swoje dziecko niezależnie w jaki sposób się człowiek spełnia

    jak się zostaje matką, to przestaje się myśleć tylko o sobie bo ma się dziecko i najpierw się zaspokaja potrzeby dziecka. ono staje się najważneijsze ono staje się motorem wszelkich działań by zaspokoić wszystkie jego potrzeby i byt i ono daje siłę bo niezależnie co się potoczy - ma się dla kogo żyć. facet może przestać kochać dziecko nigdy nie przestanie cię kochać i nie idzie siąść i się załamać;)

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja zapytam tak poza konkursem, nie musisz odpowiadać, ale zaintrygowałaś mnie.. :)
    Gdzie mieszkacie, że wspomniałaś o stadionie żużlowym i wysokim "zagęszczeniu" osób na m2?:) Jak jest to tak wysoki współczynnik to chyba jakieś miasto klubu ekstraligowego?
    Pytam, bo jestem wielką fanką żużla, spalonego metanolu i motorów a jakoś nigdy wcześniej nie zauważyłam, że i Ty mieszkasz w "żużlowym" mieście (albo tak tylko o stadionie wspomniałaś..)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, poszukałam, pomyślałam i już wiem, że z Zielonej Góry jestes :) ahhh, co ta godzina robi z człowiekiem :)

      Usuń
    2. ;-)To co, blisko nam do siebie;-)

      Usuń
  20. Ja tak jak Ty... uwielbiam być matką i cała otoczka macierzyństwa jest dla mnie raczej kolorowa... ale wiem, że nie każda mama ma te różowe okulary i szanuję to. Choć bywają i skrajne przypadki ... niestety. A w ogóle to zielonogórzanka żużla fanka pozdrawia zielonogórzankę !!!

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.