czwartek, 13 listopada 2014

Marsjanie o ciąży.

"Ciąża to nie choroba".
Jestem ciekawa co za frędzel jest autorem tego powszechnie znanego twierdzenia.
To, że mężczyzna - nie podlega żadnej dyskusji. Przecież oni są z Marsa.
Co wy kurna piep....eni marsjanie wiecie o ciąży?!
No co?
Co!
G....no wiecie! I nigdy wiedzieć więcej wiedzieć nie będziecie.

Kiedy w pierwszej ciąży śmiałam po kilku tygodniach mordęgi, w końcu przynieść szefowi zwolnienie, był porządnie zawiedziony.
Ciąża to przecież nie choroba...

Skoro więc tak, to ciekawe jak drodzy marsjanie wykonywaliby swoje obowiązki zawodowe będąc w takim słodkim stanie.
Ja, gdybym musiała teraz pracować na etacie, strzeliłabym sobie w łeb.

Ciąża w moim przypadku, to przede wszystkim totalny spadek energii.
Taki spadek,  że od kilku dobrych tygodni funkcjonuję na poziomie lołłłł.
Codziennie rano wskrzeszam swoje ciężarne ciało, aby powstało, wyszykowało syna i siebie, choćby na poziomie podstawowym, do wyjścia z domu.
Dom?
Tonie w nieogarnięciu.
Ja tonę w bałaganie i gdyby nie bliscy, z pewnością bym już dawno utonęła.
Są za to trzy podstawowe tematy, o które dbam bezwzględnie, choćbym miała na ryj i na czworaka, z nosem jako podporą, to zrobione być musi.  OBIAD, SEDES i PACZKI DLA KLIENTÓW.
Obiad być musi, bo bez strawy, nie ma mowy o myciu sedesu i szykowaniu paczek.
Sedes być musi, bo gdzie, jak gdzie, ale tam brudu nie zniosę.
Paczki, no cóż z wiadomych powodów.
Jak paczki, to poczta.
I ja wiem - ciąża to nie choroba.
To dlaczego, gdy stoję od dwudziestu minut w kolejce i zapowiada się kolejne dwadzieścia, a mnie właśnie napada wilczy apetyt, głód na śmierć i życie, a pani szanowna z jednego z dwóch czynnych okienek wystawia tabliczkę z napisem "okienko nieczynne", to mam ochotę ją zamordować?
Gołymi rękami.
No dlaczego?

Tak więc, po wykonaniu trzech zadań podstawowych, ciężarne ciało przechodzi w stan lołłłłłłłłłłłł, a w zasadzie niżej.

Ostatnio zabrałam się za odkurzanie. Czterdzieści cztery metry kwadratowe. Po odkurzeniu połowy, po raz pierwszy w życiu byłam wściekła, że nie mieszkamy w kawalerce.
A higiena?
Kąpiel.
Daję radę.
Ale golenie? Po łydkach mam dość.
A gdzie jeszcze uda?Pachy?
Cóż, przyjdzie kiedyś na nie czas...

Nie cierpię tego, bo z natury jestem osobą nader aktywną, z głową pełną pomysłów do wykonania.
A tu d....pa.
Blada w dodatku.
Pomysły mogę sobie wsadzić.

Brak energii, to jednak jeszcze nie jest objaw choroby, prawda?

A rzyganie?
No jest już objaw, czy nie?
Doskonale wypełnia się swoje obowiązki, odwiedzając regularnie toaletę, w celu oddania śniadania, prawda? Po co komu w ogóle śniadanie?
Trzeba było nie jeść.

Sikać też nie trzeba.
Powiedzcie to mojemu pęcherzowi.
Hmmm, może właśnie przez zwiększoną ilość odwiedzin w toalecie, sedes zyskał tak ważne miejsce w moim życiu?
I żeby było wiadomo - drodzy panowie dromaderzy.
Częstomocz oznacza cztery odwiedziny w toalecie.
W ciągu godziny!

Kobiety w ciąży mają także wzdęcia...
Takie wzdęcia...
Że zaoszczędzę Wam opisu.

Ale ciąża to nie choroba!

To ja zapraszam szanownego frędzla, żeby się ze mną zamienił.
Aaa, no i uprzedzam, że to dopiero pierwszy trymestr.


12 komentarzy:

  1. Zgadzam sie z Toba calkowicie;) jestem w osmym miesiacu ciazy:) ominely mnie wymioty,ale bol plecow,zgaga okropna 24h na dobe ,nie wazne co zjem;p mega mocne kopniaki dzidzi daja mi tak popalic ze szok... najgorszy jest wieczor,zgaga jest sto razy wieksza;/ po chwili lezenia podniesienie sie graniczy z cudem,taki bol plecow jest...a balagam to i u mnie rosnie..sprzstam z grubszs codziennie,ale po odkurzeniu mojego nie duzego mieszkania jestem zmeczona jakbym przebiegla 20 km;p a nie wspomne o ubraniu butow albo ogoleniu sie;) brzuch jest tak duzy ze schylac sie nie latwo ;) ale przeciez to wszystko to takie nic,"to nie choroba" :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Achhhh jeszcze tyle przede mną :-)Pozdrawiam Cię ciepło i trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie :-)

      Usuń
  2. Kochana, po pierwszej ciąży wiedziałam tak jak Ty, że kiedyś będzie drugie. I jest, mimo niemiłych wspomnień porodowych. Ale druga ciąża dała mi tak w kość, potem drugi pseudo ludzki poród, że już powiedziałam NIGDY więcej. Teraz Michaś ma już 8 miesięcy, Hanka ponad 3 latka, ja zmasakrowana fizycznie bardzo ( dwie ciąże jednak pozostawiają trwały ślad w organizmie i nie chodzi mi tu bynajmniej o rozstępy czy coś w tym stylu), a stale słyszę na spacerach : Kto ma dzieciątko ten ma świątko! Kur...a!! Wymyślił to ten sam człowiek co powiedział, że ciąża to nie choroba i jesteśmy z dzieckiem na!!! URLOPIE. Kuźwa na jakim urlopie!!! Ja marzę choć o dwóch dniach, wolnym weekendzie w SPA. Urlopują niech się inni, mądrale co to nigdy w ciąży nie byli i nie będą. Amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna. Wierzę Ci i współczuję...Ja na razie uwielbiam urlopy z Naciem. Mówisz, że z dwójką to się zmieni?:-)Dużo siły Gosiu Ci życzę<3

      Usuń
  3. :) I straszne to i smieszne za razem. Ja w pierwszej ciazy bylam sklonna sie nawet zgodzic,ze to nie choroba,bo czulam sie fantastycznie...chyba nawet lepiej niz bez ciazy. Za to druga,mimo ze taka krotka, nie dosc ze smutno zakonczona,dala mi popalic. I zmienilam zdanie. Ciaza faktycznie bywa jak choroba i to bardzo upierdliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza ciąża to przy tej był pikuś. Bardzo współczuję Ci straty... Ściskam bardzo mocno!

      Usuń
  4. No tak, z pewnością wymyślił to facet, tak samo jak "siedzieć z dzieckiem w domu".
    Mam nadzieję, że z każdym dniem będziesz czuła się lepiej- tego życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siedzieć z dzieckiem w domu- to dopiero dobre:-):-D Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  5. Kolejny świetnie napisany tekst - no ale wcale mnie to nie dziwi ;) Ja z dolegliwości ciążowych to tylko nadwrażliwy węch miałam no i dużą senność ;) Chociaż jak się dużej zastanowić to w pierwszej ciąży w połowie II trymestru przypętała się gestoza czyli zatrucie ciążowe - spuchnięta byłam jak balon... Niektórym ciężko było zrozumieć, że to iż wyglądałam jak napompowana spowodowane było zatrzymywaną wodą a nie obżarstwem bez umiaru... Uwierzyli dopiero gdy po cesarce i wyjęciu z brzucha dzieciątka gestoza minęła i w kilka dób zeszedł ze mnie nadmiar wody ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, same przyjemności... Aż strach się bać:-) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  6. Po pierwsze gratuluję uroczego synka, po drugie gratuluję obecnej ciąży.Kochana doskonale Cię rozumiem... siedem miesięcy temu zostałam po raz drugi szczęśliwą mamą, tym razem synunia, pierwsza była córcia teraz już duża panna.Pierwsza ciąża rewelacja, no może poza ogromną zgagą.Martynka cud dziecko, jadło, spało, miód-malina zero zmęczenia, nieprzespanych nocy itp.Druga ciąza to już zupełnie inna bajka, od 5 tyg ogromne bóle żołądka, bieganie po lekarzach, mnóstwo badań, i nic bóle jak były tak były, potem w 15 tyg zatrzymanie moczu- pobyt w szpitalu, nadal bóle żołądka,kłopoty z pęcherzem,mega zgaga, skurcze od 5 miesiąca,dużo leżenia,bóle kręgosłupa,problemy z krążeniem i cała reszta " atrakcji" ciążowych.Na dodatek synuś postanowił ułożyć się w poprzek więc 3 tyg przed terminem cesarka.W dodatku ogarnianie i odkurzanie ponad 100 m domu też dawało mocno w kość, ale jako żem ambitna dawałam radę chociaż ledwo dychałam, ale porządek przecież musi być.Kompletna bzdura, dziś wiem że byłam głupia, ciąża to stan wyjątkowy i trzeba dbać ale przede wszystkim o siebie, swój komfort fizyczny i psychiczny.Do pomocy angażować bliskich, rodzinę, a sobie umieć odpuścić. Synuś szczęscie ogromne ale zupełnie inny niż córcia.Kolki,bóle brzuszka,ciągłe badania bo niskie żelazo,ostatnio ząbkowanie, setki nieprzespanych nocy, ogromne zmęczenie itp. Ale jestem najszczęśliwszą mamą na świecie i szybko zapomina się o tych wszystkich mankamentach ciąży i trudnościach zw opiecie nad małym człowiekiem.Tak więc kochana dasz radę! Będzie dobrze, gorąco Ci tego życzę! Pozdrawiam. Stała czytelniczka. Iwona.

    OdpowiedzUsuń
  7. KOCHANA!!!!

    Serdeczne gratulacje!!! Bardzo, bardzo się cieszę!!! Wspaniała nowina (to że jesteś w ciąży, bo wszystkie nieprzyjemne objawy ciąży oczywiście nie) ;) Ojjj jeszcze pamiętam jak to było... Te wzdęcia, wymioty na sam widok szczoteczki do zębów lub zapach smażonej cebuli, mięsa albo po prostu otwartej lodówki... Achhh... Te bolące nogi, puchnące ciało, ucisk na pęcherz. A ja, głupia i tak tęsknię za ciążą ;(
    A 29.11 to już ROK minie!!! :(
    Buziaki, uściski, ucałowania dla Natanka oraz małego Groszka :-* i oczywiście dla Ciebie!
    Pozdrawiam cieplutko!!!

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.