wtorek, 28 kwietnia 2015

Poród? Nie - dziękuję. Postoję.

Poród?
Nie - dziękuję. Postoję.

Wczoraj urodziła moja koleżanka.
Drugie dziecko.
Całą ciążę "chodziłyśmy razem". Wspierałyśmy się po babsku.
Była bardzo pozytywnie nastawiona do porodu. Nie bała się.
Przedwczoraj wieczorem odeszły jej wody.
Byłam pewna, że rano będzie po sprawie.
Urodziła po dwudziestu czterech godzinach.
Odezwała się dziś rano...
Napisała krótko - TO BYŁA MASAKRA. Opowiem ci jak już urodzisz.


Wiem, ostatnio u mnie cyklicznie już wpisy z rodzaju "jęcząco stękające".
Ale wiecie, że nie owijam w bawełnę i nie udaję. Jak jest źle, to jest źle i tyle.

Zaczęliśmy dziewiąty miesiąc, a ja zapętliłam się w strasznie przykrym stanie psychicznym, który nie daje mi żyć. Zadręcza mnie.
"Jaram się" maksymalnie olbrzymim brzuchem, rozpychającymi ruchami dzidziusia, tym, że zawsze jesteśmy we dwoje, zawsze mam go przy sobie. Wykurowałam się, skurcze macicy ucichły, weszliśmy w bezpieczny okres ciąży, więc teraz nic już nie zagraża dzieciątku. Może w każdej chwili bezpiecznie przyjść na świat. Ufffff. Jaki to daje komfort psychiczny. Poza lekkimi obrzękami i chodem słonia nie mam żadnych dolegliwości ciążowych.
Jest mi tak dobrze.

A przede mną roztacza się wizja koszmaru.
Koszmaru, który przesłania wszystko inne.
Bo ja nie mam ochoty na poród!
Nie! Nie! Nie!
Nie urodzę i już!
Wolałabym nago i boso wejść na Kilimanjaro, niż ponownie przejść przez TO, co za pierwszym razem.
Nie dam rady. Nie i koniec. Nie ma opcji.
Nie mam ochoty na krzywdę, na wielogodzinną torturę, na ból, przez który błagasz, żeby Cię dobili.
Szczerze, poważnie błagasz. Z pełną świadomością.
Za nic w świecie nie mam ochoty na ból, na pocięte, piekąco - palące krocze, na niemal wypchnięte na zewnątrz narządy, na studnię bez dna, na oczyszczanie się i krew cieknącą po nogach.
Nie mam ochoty na trudności z chodzeniem, siedzeniem przez dwa tygodnie.
W ogóle nie mam ochoty na pobyt w szpitalu.
Na brudną, śmierdzącą poduszkę, zakrwawione prześcieradło, na zmierzwione włosy.
Nie mam ochoty tam spać.
Nie mam ochoty tam nie spać, bo trzeba godzinami lulać wrzeszczącego noworodka.
Nie mam ochoty płakać z wyczerpania, patrząc o czwartej nad ranem przez szpitalne okno.
Nie mam ochoty chodzić jak zombi z niewyspania po powrocie ze szpitala.
Nie mam ochoty robić siku w locie, wybierać między prysznicem a umyciem zębów.
Nie mam ochoty godzinami chodzić z wyjącym niemowlakiem od okna do okna w środku nocy.
Nie mam ochoty kłócić się z mężem ze zmęczenia.
Modlić się, żeby ktoś się zlitował i trochę zabrał ode mnie tego mojego, wyjącego ssaka.
Nie mam ochoty nie mieć czasu na ugotowanie garnka zupy, zrobienie prania, choć majtek czystych wszystkim już brakuje.
Nie mam ochoty na strach o moje maleńkie dziecko i rozkminianie,  czy ta wysypka to już skaza białkowa.
Nie mam ochoty na niemowlęce gile, które często kończą się szpitalem.
Ani na ząbkowanie nie mam ochoty. I jęczenie z miungwieniem.
I niemoc.
Nie! Nie! Nie!

Znacie mnie.
Kocham być matką.
Wszystko co związane z dzieckiem, ma dla mnie najwyższa wartość.
W opiece nad dzieckiem czuję się jak ryba w wodzie.
Gdy zdecydowaliśmy się na drugie dziecko, byłam najszczęśliwsza na świecie!
Ciąża, pomijając kilka "incydentów" była absolutnie fantastyczna.
Ale zaszłam w nią nie dla niej samej przecież. Najważniejsze było posiadanie drugiego dziecka.
A teraz...
Gdy jest już tak blisko...
Nie chcę! Boję się! Nie jestem gotowa!
Przypomniało mi się wszystko. Gdzie to było?
Cała przykurzona czasem trauma.
Trauma która przeraża i przysłania wszystko.
Do tego stopnia, że najchętniej uciekłabym stąd.
Gdzieś nieśmiało pojawiają się obrazy pierwszego spojrzenia maleństwu w oczy, przywitania go, uczucia zalewania euforią, karmienia piersią, tulenia, wąchania miękkich włosków, całowania delikatnej jak jedwab skóry na brzuszku, wpatrywania się godzinami w ten cud i zachwycania się milion razy dziennie.

Ale obrazy te zupełnie schodzą na drugi plan.
Tak bardzo się boję.
Tak bardzo nie chcę bólu i cierpienia.

Wiem, że zawsze mogę na Was liczyć.
Dziś liczę na pocieszenie i zmotywowanie...



23 komentarze:

  1. Strach paraliżuje i przesłania całe piękno i ciepło zwiazane z cudem poczęcia i narodzin dziecka. Halo halo! Będzie ciężko ale poradzisz sobie. Każde dziecko jest inne, każdy poród też. Dasz radę:-) wizja bólu i zmęczenia... tak ale to mija a dzieciątko czy to płaczące...wyjące wręcz czy słodko śpiące jest Wasze, kochane, wyczekiwane:-). Trzymam kciuki za Ciebie! Monia

    OdpowiedzUsuń
  2. Moze i lepiej,ze sie nastawiasz na najgorsze. Ja po lajtowym porodzie jakos juz nie potrafie na najgorsze sie nastawic i obawiam sie,ze moze mnie to zgubic! Aczkolwiek wizualizuj sobie,ze po prostu idzesz tam,robisz"pyk" i juz;) Przyciaganie dziala! Co do reszty...zmeczenia,jeczenia,tryskajacych napietych do granic cycow i suszenia krocza suszarka do wlosow,to Cie nie pociesze,bo sama nie mam na to najmniejszej ochoty...Ale...pamietasz jak to bylo,kiedy pislak spal juz druga godzine,a Ty zaczynalas za nim tesknic? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie lubie Twoje poczucie humoru, wiesz? Ostatnio rozbroilas mnie "Buka z Muminkow" (do ktorej ja to dopiero jestem podobna!) na swoim blogu, a teraz to "pyk" :-)
      Trzymaj sie cieplo i wszystkiego dobrego jutro na USG.
      Agnieszka

      Usuń
  3. Aaaaaa, chyba nie ma matki, która by się tego nie bała! Nawet jeśli mówią, że się nie boją to i tak w to nie wierzę! No bo jak tu można się nie bać?! Wkurza mnie takie coś. Nawet jeśli rodziłabym po raz 10 to i tak bym się bała. Że coś pójdzie nie tak, że będzie bolało (bo na pewno będzie), że nie dam rady sam na sam z wyjącym maleństwem. Do tego nie można się przyzwyczaić.. Ale Martuśku! Nikt nie powiedział, że będzie taka masakra jak za pierwszym razem. Oczywiście nikt też nie powiedział, że takiej masakry nie będzie. Ale ja wychodzę z założenia, że mimo wszystko trzeba z optymizmem patrzeć na to wszystko. I mimo, że na sali porodowej ból i wszystko inne przysłania cały świat to powtarzać sobie trzeba 'dam radę, dam radę'. Bo my kobity silne baby jesteśmy! Zawsze radę dajemy. Weźmy na przykład chłopów takich.. Zwykły katar czy mała gorączka jest dla nich końcem świata. A gdyby im tak kazać rodzić? Ha ha ha! Zwiali by gdzie pieprz rośnie. I ja też miałam taką ochotę przed pierwszym i drugim porodem. Ale nie zwiałam. Bo nie mogłam. I non stop powtarzałam, że wszystko dobrze będzie - mimo, że przy drugim dobrze nie było. Ale co z tego? Ważne, że dzieciątko całe i zdrowe! A ten ból? Cóż.. Bólu uniknąć się nie da. Noworodkowego wycia, braku apetytu, nieumiejętności posługiwania się cycem i innych różnych rzeczy też się uniknąć nie da. Ale przecież to nie trwa cały czas. :) I dobrze o tym wiesz! Dlatego trzymam mocno kciuki za Ciebie, myśl pozytywnie, w końcu zawsze gdzieś, coś optymistycznego się znajdzie! :)

    Julia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż ja sie nie balam i nie klamie:) może dlatego ze prawie 42 tygodnie chodziłam w ciąży i modlilam sie o rozwiązanie;) poza tym sa znieczulenia,jakos większość kobiet przezylo poród wiec jest spoko.

      Usuń
    2. To wielkie WOOW! Podziwiam. :)
      Ja również pod koniec ciąży i pierwszej i drugiej miałam już dosyć, chciałam, żeby już ten szkrab wyszedł, ale bałam się strasznie. Może nie tego bólu, bo jest on do przeżycia, ale choćby tego, że z maluszkiem coś będzie nie tak. A znieczulenia.. Jakoś mnie nie przekonują. Wolę czuć wszystko, nawet jeśli boli jakby mi ktoś wszystkie kości na raz łamał. :)

      Julia.

      Usuń
    3. Ja rodziłam ze znieczuleniem wewnątrzoponowym. Do 5 cm rozwarcia bez znieczulenia i to jedyny czas kiedy odczuwałam ból. Po podaniu znieczulenia, ból odszedł, po trzech godzinach drzemki (tak, drzemki), położna poinformowała mnie o pełnym rozwarciu. Urodziłam w 15 min własnymi siłami bez najmniejszego problemu. Poród trwał łącznie 7 godzin (licząc regularne skurcze) i wspominam go fantastycznie! Jeśli ktoś powiedziałby mi, że musze stawić się na poród dziś wieczorem, powiedziałbym 'spoko'. Wiem, że miałam dużo szczęścia i wspaniały personel medyczny, którego wiele kobiet nie ma, ale czy właśnie znieczulenie nie byłoby lepszą alternatywą dla porodu naturalnego i cesarki? Jak to u wygląda u Ciebie Martuśka? Jest taka szansa? Jeśli chodzi o mnie polecam całą sobą. Ściskam mocno i przesyłam dużo pozytywnej energii!

      Usuń
    4. Dużo czytałam o tych znieczuleniach. Niektóre mamuśki chwalą, inne odradzają. Teraz jestem zdania, że nie chcę żadnego znieczulenia, ale zobaczymy co z tego wyjdzie jak zdecydujemy się na trzecie dziecko. :) Przecież kobieta zmienną jest. :P

      Julia.

      Usuń
  4. Miałam podobnie przed drugim porodem. A przed trzecim zaczęłam szukać i czytać. Czy naprawdę poród musi być taki straszny, zmedykalizowany, gdzie jestem zdana na łaskę lub niełaskę personelu? Trafiłam na fundację rodzić po ludzku. Na pewno o niej słyszałaś. Plan porodu. Napisałam go sobie. Poczułam się pewniej. A potem jakoś trafiłam na hasło "TO JA RODZĘ" i zaczęłam czytać historie kobiet, które urodziły świadomie. To nie znaczy bez bólu i na różowo, ale świadomie, wiedząc, co się dzieje z ich ciałem, co oznacza ten ból. Że to one są tutaj PANIAMI sytuacji, a personel jest po to, by im służyć. Tak? Czy to nie nazywa się "służba zdrowia"? Zacznij czytać takie historie. Wyobraź sobie, jak chcesz, żeby było. Bo poród jest piękny. Serio. Wiem to. Moje trzecie dziecko jest wcześniakiem. Urodził się 6 tygodni przed czasem. Ale było pięknie. Bo to ja rodziłam.
    Stań dumnie, wyprostuj się i powiedz: TO JA RODZĘ. MAM DO TEGO SIŁĘ I WSZYSTKO, CO JEST POTRZEBNE :)
    A potem? Jeśli masz na to ochotę wyjdź po kilku godzinach na własne żądanie (potem trzeba z dzieckiem przyjechać na te szczepienia i ważenie). W domu zaopatrz się w chustę. Elastyczną. Będzie, jakbyś znów miała Maleństwo w brzuchu, tylko piękniej, bo możesz go widzieć, dotknąć, przytulić :)
    Bądź silna! Dasz radę! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, Marta! W obliczu tego, że czy chcesz czy nie chcesz- urodzić musisz, nie wiem kompletnie co Ci napisać...
    Koloryzować, że będzie dobrze, to można ewentualnie pierworódce, ale po co, skoro nie wiadomo jak będzie?! Ty już wiesz, bo przeszłaś przez piekło, że nie zawsze poród jest metafizycznym przeżyciem, gdzie tylko och i achy i po którym możesz rodzić kolejne dziecko, choćby jutro... Bywa różnie. Po Twoich przejściach to oczywiste, że się boisz. Dziwne byłoby, gdybyś się nie bała...
    Pamiętam doskonale, kiedy zbierałaś informacje o porodzie dla swojej przyjaciółki, jaka wtedy rozgorzała debata- o co warto zadbać: lekarz prowadzący, prywatna położna, itp... Może wróć dziś sama do tego postu, tamtych komentarzy... Może coś Ci się rozjaśni...

    Nie wiem jaki masz stosunek do cesarki... Ja może orędowniczką tego sposobu rozwiązywania ciąży nie jestem, ale... Nie jestem też jego przeciwniczką. Mało tego- wierzę, że istnieje tak silny strach przed porodem, że z jego powodu cesarka może być lepszym rozwiązaniem- choć teraz czekam na licz po tych słowach :)
    Moje dwie córki urodziły się przez cc, za każdym razem decydowały względy medyczne. Za pierwszym razem- nawet się cieszyłam, że "tak wyszło". Za drugim- pragnęłam porodu naturalnego, nie wyszło... I nie żałuję. Tak miało być, a dzięki temu nie mam żadnej traumy. Mam także zdrowe dzieci, które były ze mną niemal zaraz po porodzie, nie trzęsłam się o ich życie, nie oglądałam Ich potem godzinami, zastanawiając się, czy będą zdrowe... Czym innym jest planowane cc, a czym innym to, które wykonuje się, żeby ratować życie dziecka bądź mamy, i o tym trzeba pamiętać.

    Nie wiem Martuś... Może wypisz na kartce to, czego się boisz, obok to, co mogłoby Cię uspokoić, i zastanów się czy znalazłaś rozwiązanie.

    ps. Mi za każdym razem strasznie było żal, że to już koniec. Z jednej strony tak oczywisty, bo przecież ten etap musi się skończyć, żeby mógł zacząć się inny- równie piękny, ale też żal, mimo wszystko był.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Porod wyznaczony mam na lipiec. Bedzie to moj pierwszy raz i panicznie boje sie tego dnia.
    Trzymam kciuki za Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja więcej dzieci nie chcę, ale rodzić mogłabym jeszcze raz, dla tej chwili, najpiękniejszego momentu w życiu! Rodziłam dwa razy i za drugim razem bałam się bardziej niż za pierwszym, bo już wiedziałam, z czym to się je. Wiem, że miałaś niełatwy pierwszy poród, ale naprawdę statystycznie drugi jest o wiele krótszy i lżejszy. Znam wiele wieloródek i jeśli Cię to pocieszy, poród każdej z nich nie trwał więcej niż 4 godziny, ze mną włącznie. A jeśli będziesz rodzić tam gdzie myślę (u nas ;>), opieka jest naprawdę na najwyższym poziomie, oddział nowy i czysty, personel pomocny, świetne położne i lekarze. Ale to Ty musisz się pozytywnie nastawić, pomimo strachu. O 6 rano odeszły mi wody, o 7 dojechaliśmy do szpitala, przed 9 córka już była na świecie. Nigdy, przenigdy nie zapomnę widoku mojego synka, z którym się żegnałam rano, ze świadomością, że wrócimy do domu już z jego siostrą. Piękne, niezapomniane przeżycia. Przesyłam mnóstwo pozytywnej energii, chętnie urodziłabym za Ciebie, gdyby to tylko było możliwe ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę, jak czytam wpisy kobiet, które w tak traumatyczny sposób opisują poród siłami natury- że krocze bolało, że piekło, że dyskomfort i jak u Ciebie czytam przez dwa tyg aż...to normalnie nie rozumiem czemu wszyscy zawsze porównująć SN z CC piszą- "większy komfort po SN"....ja nie miałam żadnego po CC, czułam się fenomenalnie, wiadomo że 12 h leżałam ale jak już wstałam to spoko, nawet moje schody w domu mnie nie przerażały....ale rozumiem Twój "brak przygotowania" na opiekę, wstawanie itp wszystko co związane z noworodkiem....mnie to trochę przerosło przy drugim dziecku....a może pierwsze mnie zbytnio rozpuściło ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. jak byłam w drugiej ciąży to tuż przed końcem każdy mi pier******* że "eee..........przy drugim to pójdzie ci szybciej lżej łatwiej....." zwłaszcza że pierwszy naturalny miałam szybki bezproblemowy i bezbolesny i takiego jak miałam pierwszy to życze każdej kobiecie....drugi.....który niby szybszy niby łatwiejszy skończył się na stole operacyjnym gdzie obojga i mnie i dziecko ledwie odratowali. i skończyl się traumą do końca zycia.


    nigdy nie daj sobie wmówić i by inni dawali ci sugestie jaki bedzie twoj drugi porod. bo to tak naprawdę loteria losowa. jak ma być wszystko ok to bedzie ale czasem bywa że cos się stanie w trakcie porodu to trzeba ciąć. oby wszystko ok nastaw się pozytywnie ale badx przygotowana na wszystko. nie porownuj tego z porodami koleżanek bo macie inne ogranzmy inna odporność na ból i coś co dla niej było 24 godzinną meka dla ciebie może byc parogodzinnym ledwie pierdnięciem.

    doskonale rozumiem twój poziom zmęczenia zniechęcenia i totalnie wszystkiego pod sam koniec....bo mi nieobce te uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czesc Martus. Jestem stala czytelniczka i powiem Ci jak Ferdek Kiepski- "nie czarnowidz!" ;-)
    Miedzy moimi Dziecmi jest 1,5 roku roznicy i pierwszy porod byl ciezki i mozolny, a drugi trwal raptem 2 godziny.
    Na to nie ma reguly. Pewnie, ze przy drugim tez sie nacierpialam, w koncu kazdy porod to "akt przemocy", ale nie ma co sluchac opowiesci- horrorow. Dasz rade, bo silna i konkretna Dziewczyna z Ciebie! Trzymam kciuki i czekam na notke, ze Maluch jest juz po "naszej" stronie :-)
    pozdrawiam
    Agnieszka

    PS. Nie wiem, czy ktos juz odgadl imie, ale ja stawiam na Konstantego lub Franciszka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej no, kobiety! Marta się boi, potrzebuje wsparcia i pocieszenia, czy naprawdę musicie jej opowiadać, jak strasznie miałyście i jak źle może mieć ona? To w niczym nie pomoże. No chyba, że liczycie na efekt "Nie miałam tak tragicznie, jak koleżanki".
    Nie macie żadnych wskazówek, jak można się lepiej do drugiego porodu przygotować? Tak, przygotować. Mimo, że poród odbywa się w szpitalu, to my rodzimy i jesteśmy w pełni odpowiedzialne za to, jak będzie. Więc dalej! Piszcie coś pożytecznego.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, to znaczy - od nas zależy jak będzie wyglądał pod względem psychicznym i emocjonalnym.
    Zabrzmiało, jakbym mówiła: "Twoja wina, że miałaś cesarkę". Przepraszam. Na to nie mamy wpływu.
    To właśnie te emocje i psychika potrzebują ukojenia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Martuska pokaz sie jak wygladasz i napisz cosik o wyprawce dla siebie i maluszka do szpitala .Pozdrawiam Kamila w 7Miesiacu ciazy

    OdpowiedzUsuń
  14. a ja miałam bardzo dobry poród. i wiem że takich jest wiele, polecam książki Iny May Gaskin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie! A tu, Martuś, recenzja na zachętę :) http://www.doula.org.pl/porod-naturalny-ina-may-gaskin-recenzja

      Usuń
  15. A ja po pierwszym porodzie,który dla mnie był najgorszym przeżyciem w życiu,w tej chwili chcę iść "pod nóż ":(wiem że drugi raz tego nie przeżyje :( pzdr Iwona O.

    OdpowiedzUsuń
  16. Trzy razy zaczynam pisać i kasuje .... Bo co ja Ci tutaj mam wymyślać , tez sie strasznie boje !!!!!a za miesiąc wpadnę moze w czarna otchłań tak jak Ty;( ale cały czas sobie próbuje tłumaczyć ze dziecko w brzuszku juz dzieli moje emocje , ze moje ciało tez mnie słucha i wraz z Czarnymi myślami wysyłam mu złe sygnały ... Spokojna mama to spokojne niemowlę ( tak sie pocieszam) ... I teraz juz wiesz czego możesz sie spodziewać wiec nie powinno byc takiego szoku i traumy ... Bedzie dobrze ... Trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  17. Syna rodziłam 36 godzin. Tak to nie pomyłka....36 godzin z czego 22 godziny to bóle przy których momentami traciłam przytomność. Przy porodzie połamano mi żebra a syn urodzony jest przez Vacum . Dzięki Bogu mino tych wszystkich komplikacji urodził się zdrowy dzisiaj to mądry przystojny szesnastolatek. Mimo tych traumatycznych przeżyć zdecydowaliśmy się na drugie dziecko dziś córka ma 12 lat....i rodziłam ją półtorej minuty. W książeczce zdrowia ma wpis iż poród trwał 5 minut. Bo położna stwierdziła że nie będziemy tych minut na drobne rozmieniać i wpiszemy pięć ( hehe))) Nigdy nie komentowałam ale często "podczytuje" . Dzisiaj napisałam do Ciebie żeby wirtualnie podać Ci rękę i dodać otuchy .Z porodu pamięta się tylko najpiękniejsze chwile ...łzy męża , pierwszy płacz dziecka, pierwsze karmienie piersią. To są obrazy które zostają w nas na zawsze...reszta to nic nie ważne momenty a prawdziwy hard core przeżyjesz dopiero przy buncie nastolatka hihih.
    Ściskam mocno i życzę dużo zdrowia dla Ciebie i maleństwa.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.