środa, 15 grudnia 2010

I znowu mi pomogłaś. Dziękuję Ci Babuniu...

Każdy ma swojego Anioła Stróża. Głęboko w to wierzę. Moim Aniołem Stróżem, jest moja Babulka - kochana moja...

Mam za sobą dwa strasznie ciężkie dni. Na poniedziałkowej wizycie, doktor potwierdził moje obawy, że cukier mam za wysoki. Polecił zrobienie jeszcze jednego testu, tym razem dłuższego. Prosił o natychmiastowy telefon z wynikami. Przedstawił tez krótki plan postępowania po wynikach. Opcje były dwie,zależne od tego, co wyjdzie. Lepsza - dieta cukrzycowa, gorsza - szpital w celu zrobienia całodobowego badania cukru i konsultacji z endokrynologiem...Całą drogę powrotną ryczałam jak bóbr.
Wczoraj raniutko pobiegłam do laboratorium. 2 godziny odsiedziałam i tyle.

Reszta dnia była okropna. Bałam się jak cholera. A wypłakałam chyba ze 2 litry łez. Mam wrażenie, że maluszek to wyczuł, bo kochany mój był bardzo spokojny i dawał znać tylko leciutkimi szturchańcami, zupełnie tak, jakby nie chciał denerwować swojej mamusi... Mój grzeczny chłopczyk.

Rzadko proszę ją o pomoc... Ale kiedy czuję, że nie jestem w stanie już nic sama zrobić, zapalam świeczuszkę przy jej zdjęciu i błagam w myślach. Nigdy nie nadużywam jej wsparcia. Nigdy też mnie jeszcze nie zawiodła...Często mogę liczyć na nią bardziej, niż na tych, którzy są wokół.

Po tej prośbie ustały łzy, ogarnął mnie spokój, a myśli się rozjaśniły. Nastawiłam się, że wyniki i tak wyjdą złe. Pomyślałam jednak, że to jeszcze nie koniec świata, że pójdę do tego szpitala, ale może to i dobrze, bo przynajmniej trochę się z nim oswoję przed porodem. No i ta dieta to tez nic złego, bo co prawda troszkę ograniczę jedzeniowe przyjemnostki, ale przynajmniej zmniejszy to moje tycie i później będę miała mniej do zrzucenia. Z takim oto nastawieniem pojechałam dzisiaj odebrać wyniki.

Dla formalności tylko zajrzałam do koperty. Patrzę na wynik, a tu niespodzianka! Wynik super mieści się w normie. Sama nie wierzyłam. Ale odetchnęłam z ulgą. A kiedy już ogarnęłam się z tym moim szczęściem, pojawiła się w myślach Ona. Uśmiechnęłam się do siebie, a z oczu popłynęły dwie spore łzy...

 Dziękuję Ci Babuniu...





PS. Drogi czytelniku, jeśli mamy podobną wrażliwość, to mnie zrozumiesz.
Jeśli natomiast się różnimy, to chciałam, żebyś wiedział, że tą moja wiarą nie wyrządzam nikomu krzywdy, a choroby psychicznej też u mnie nie stwierdzono: -)

8 komentarzy:

  1. Kochana! a nie mówiłam? jak się cieszę :) często zdarzają się pomyłki po 50g glukozy, dobrze, że zrobiłaś te 75g i kamień spadł Ci z serca, a przy okazji i mi :) Babcia się spisała na medal :) ja też wierzę, że każdy ma swojego Anioła Stróża, który nad nim czuwa :) dobrze, że Ty masz takiego zaradnego :) pozdrawiamy z Czekoladką!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie :) Gratuluję wyniku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super Martusia. A niewrażliwcami to się nie przejmuj, nie warto. Bądź sobą zawsze, zawsze, zawsze! Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Możesz napisać do jakiego lekarza chodzisz? Bo ja właśnie zaszłam w ciąże i potrzebuję jakiegoś dobrego lekarza.
    Pozdrawiam,
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Basiu,

    Z czystym sercem polecam dra Rzepkę - jest ordynatorem w Sulechowie. Tam tez ma swój prywatny gabinet.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie też o Nim słyszałam, ale ja bym chciała żeby lekarz był przy porodzie- a u niego to tylko Sulechów wchodzi w grę, a ja nie wiem czy chcę tam rodzić.
    A Ty będziesz tam rodziła?
    Pozdrawiam,
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też się wzruszyłam,ehhh te ciążowe hormony.

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.