czwartek, 2 grudnia 2010

Zatem od początku...

Dosyć późno zaczynam tego mego bloga ciążowego. Natomiast bardzo dużo nowych doświadczeń przeżyłam do tej pory i nie wyobrażam sobie o nich nie wspomnieć. Początek bloga  będzie zatem po części kilkoma wspomnieniami 'od początku'...

26 czerwca tego roku wzięliśmy ślub...Z Maciusiem znamy się jak łyse konie od przeszło 12 lat, a od dwóch żylismy w konkubinacie, hahaha. Nadszedł czas, żeby wybrać rybka, albo pipka. No i stało się, z czego jestem niezmiernie dumna, zadowolona i mile zaskoczona...Bo mężam mam iście cudownego. Ale do czego zmierzam?Ano do tego, że data owa była cezurą, od której mogliśmy zacząć spełniać nasze najwieksze marzenie-posiadanie Dziecięcia. Śmiałam sie nawet z Tatą 2 (tata Maciusia) , który najbardziej dopingował nas w tym projekcie:-), że w noc poślubną jak już do łóża wleziemy, to nie wyleziemy dopóki dziecioka nie będzie...Nie do końca tak się stało, bo na nocy poślubną do łoża nie zdążylismy, ale...

 W środę po weselu udaliśmy się na nasz tydzień miodowy:-) nad morze, z tajnym planem do wykonania:-)
I powiem Wam, że bałam sie jak cholera, bo dotarło do mnie, że to strasznie ważna i trudna decyzja.  Zaczęłam zwracać uwagę na każdego dzieciaka na ulicy, plaży, knajpce. I co?Były zasmarkane, rozwrzeszczane, niegrzeczne, brudne, fuj! Aż mi się chyba odechciewać zaczęło. Po długich rozmowach i przemyśleniach doszliśmy jednak z moim małżonkiem do wniosku, że nie ma co patrzeć na cudze, bo przecież nasze na pewno takie nie będzię. Nasze będzie cudne, rumiane, pachnące i grzeczne:-) Zaczęłam też 'obserwować swoje ciało'. I tutaj Drogie Panie przydały się nauki przedmałżeńskie, ha ha ha, czyli powszechnie - o śluzie nauki:-) No i był - przeźroczysty i ciągnący na maksa. Potem zaczęło kłuć z boku...Wiedziałam, że to teraz!

Takim oto sposobem równo w tydzień po naszych zaślubinach ustrzeliliśmy nasze Dziecię:-)
I tak się zaczęło...


                                          A tak wyglądaliśmy na tydzień przed ciążą:-)


                                                                  Nasz pierwszy taniec

1 komentarz:

  1. A ja poszłam nowoczesną metodą i kupiłam testy owulacyjne :D
    Z dziećmi też tak miałam, że byłam przerażona i oczywiście tak samo stwierdziliśmy, że nasz syn będzie inny i lepszy model oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.