poniedziałek, 14 lutego 2011

List do ciężarówek przyszłych, jeszcze nie doszłych;-)

Z obserwacji moich wynika, że oprócz stałego grona ciężarówek, blog mój czytuje również spora grupa kobietek, które w ciąży jeszcze nie są.
                Rozmyślając nad tym, poczułam silną potrzebę wykonania misji społecznej;-) Wiem, że wiele kobiet boryka się z podjęciem decyzji o posiadaniu dziecka. Sama też byłam w takiej sytuacji. Nigdy tak naprawdę nie wiadomo, kiedy jest odpowiedni moment i czy na pewno jesteśmy gotowe. W liście mym nie zamierzam się mądrować , ani podawać gotowych wskazówek. Chcę Wam jedynie przekazać , jak ja to wszystko teraz z perspektywy czasu widzę.
                 Zacznę od tego, że głęboko wierzę w kobiecy instynkt i zegar biologiczny. Zatem jeżeli przychodzi taki moment, że w głowie zaczyna się pojawiać myśl o dzidziusiu, tzn, że zbliża się odpowiedni moment. Jeżeli natomiast dojdzie do tego intensywne zwracanie uwagi na dzieciaczki na ulicy, w sklepie czy telewizji, a już nie daj Boże zazdroszczenie kobietom w ciąży ich brzuchów, to znaczy, że czas brać się do roboty;-) i siać trzeba;-)
                Oczywiście towarzyszy temu także wiele wątpliwości. Co z finansami, mieszkaniem, no i czy mąż/partner sprawdzi się w roli ojca. Ja ustaliłam sobie 4 priorytety, które MUSZĄ BYĆ SPEŁNIONE- KONIEC I KROPKA.
              Pierwszy punkt zaczęłam realizować już jakieś 10 lat temu. Był nim "ojciec idealny" dla mojego dziecka. Wtedy to poznałam Tatusia Maciusia i zaczęłam testować go pod wieloma względami. Testy dziesięcioletnie przeszedł idealnie, co świetnie sprawdza się teraz, gdy jestem w ciąży.
               Priorytet drugi, to własne mieszkanie. Ze swojego doświadczenia widzę, że daje to ogromne poczucie bezpieczeństwa, bo jestem pewna, że z naszego domku nikt nas nie wyrzuci, a i wielką radość daje malowanie i szykowanie kącika dla dzidziusia po swojemu.
               Trzecią bardzo ważna dla mnie rzeczą był ślub. Z natury jestem idealistką. I nawet nie chodziło mi o papier, tylko o przeżycie takiego wielkiego wydarzenia, które na dobre scementuje nasz związek. Bo chyba nie da się zniszczyć czegoś popartego tak głęboko przeżytą i prawdziwą przysięgą.
              Na miejscu ostatnim znalazła się dobrze płatna praca w porządnej firmie, dzięki której siedząc w ciąży na zwolnieniu, co miesiąc dostaję cuuudowną wypłatę. Finansowo czuję się bardzo bezpieczna i mogę sobie pozwolić na zapewnienie swojemu maluszkowi wszystkiego, co mi się tylko zamarzy.
              Te cztery rzeczy, które wyżej wymieniłam dały mi ogromne poczucie bezpieczeństwa. Przy planowaniu ciąży- upewniły, że to już dobry czas, a podczas ciąży- komfort, że nie muszę się o nic martwić.
              Zatem babki same odpowiedzcie sobie na pytania, czy to już odpowiedni czas i do dzieła, bo oczekiwanie na dziecko, które już ma się w brzuszku to najcudowniejszy czas w życiu kobiety. I nadal będę się przy tym upierać, pomimo komplikacji, szpitala i tego wielkiego strachu, który co dzień teraz przeżywam.

PS. U mnie dzisiaj mały kryzys nastroju. Jest niedziela, więc tak jak w większości szpitali za wiele się nie dzieje. Czekam do jutra, kiedy to będzie mój doktor przekochany ordynator oddziału i w końcu dowiem się co dalej nas czeka. Niewiedza mnie wykańcza i napawa strachem.






                            

8 komentarzy:

  1. A ja trochę się zgodzę i trochę nie zgodzę.
    Osobiście nie lubiłam dzieci w ogóle aż do chwili kiedy powiedziałam Małżonowi "Chciałabym dzidziusia" wcześniej dzieci wrzeszczały, śmierdziały i w ogóle były dla mnie nie do przyjęcia dłużej niż 15 minut.
    Nie szukałam też idealnego mężczyzny - po prostu nagle się zjawił ktoś kto pomimo wszystkich złych dni jakie przeszłam sprawił, że uwierzyłam mu bezgranicznie. Jakkolwiek naiwnie to nie zabrzmi - ja wiem, że to ten jeden jedyny, a skoro już go znalazłam to nic innego mi nie było potrzebne do podjęcia decyzji o dziecku.
    U nas to nawet nie były próby posiadania dziecka - nie liczyłam dni, nie mierzyłam temperatury, po prostu kochaliśmy się i już. Ślub też nie był mi potrzebny - to mój Małżon chciał żeby to samo nazwisko wszyscy mieli, taka rodzina w świetle prawa. Ja pochodzę z rodziny, w której rodzice wzięli ślub 6 lat po urodzeniu najstarszego dziecka (pamiętam nawet ich wesele ;P) więc dla mnie ślub stanowił jedynie wyraz mojej miłości do Małżona i chęć spełnienia jego pragnień. Nawet finansowo nic się nie zmieniło bo mamy rozdzielność.
    Praca... ja w pracy czułam się już spełniona zawodowo ale mijał czas i wiedziałam, że już mnie nie interesują awanse, dodatki, nagrody - owszem pracowałam ile mogłam, starałam się pracować też z domu na zwolnieniu bo lubię to co robię, ale przestało to być dla mnie priorytetem.
    Dla mnie ciąża - fizyczna jej strona jest mocno przereklamowana, za to emocjonalna mocno niedoceniona. To nie jest tylko posiadanie dziecka. To mocniejsza więź, która łączy dwoje kochających się osób bardziej niż ślub czy kredyt na mieszkanie. Teraz już zawsze patrząc na Młodego będę widziała w nim mojego Ukochanego, a patrząc na Małżona będę widziała mojego Syna. Żywy dowód na to, że kochaliśmy się tak mocno, że postanowiliśmy w tą miłość tchnąć życie.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie zmieściło się wszystko...

    Trzymam kciuki, że wszystko ok! Niechaj siostra przekazuje wiadomości na bieżąco! Ja dziś po badaniu mam szyjkę o 0,5 cm krótszą niż w piątek (ale już mi nie straszne) i chyba za chwilę się rozpadnę :D
    Ściskamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, każdy ma swoje priorytety i większość osób z pewnością myśli tak jak Ty. Niestety, właśnie przez to mamy taki mały przyrost naturalny. Ludzie odkładają dziecko do czasu, kiedy będzie własne mieszkanie, dobra praca, pieniądze, oszczędności... a potem jest już za późno. Gdybym chciała wcielać swoje myśli w życie, nigdy nie miałabym dziecka.
    Nie znaczy to, że nie myślę tak jak Ty. Oczywiście, że tak myślę. Wolałabym mieć dobrze płatną pracę i własne mieszkanie. Nie da się jednak ukryć, że mnie na to nie stać i nie mam na to szans. Dlatego jest, jak jest. Mamy dziecko i żyjemy, nie spełniamy wszystkich warunków, ale sobie radzimy. I to wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z blogging.skylrak- nie każdy może czekać na moment, w którym powie "ok mam już wszystko- własne mieszkanie, świetnie płatną pracę- teraz czas na dziecko". Niektórym trudniej jest w życiu, co wcale nie znaczy, że nie mogą mieć dziecka teraz, już, zaraz. Myślę, że czekanie do momentu zrealizowania wszystkich wymienionych przez Ciebie priorytetów często skutkuje tym, że na dziecko zwyczajnie jest już za późno. A czego tak naprawdę potrzeba by być wspaniałą, kochającą się rodziną? - MIŁOŚCI!!!!
    I sprawy materialne choć dają poczucie bezpieczeństwa, nie są aż tak istotne. Sama jestem w 6 miesiącu ciąży- nie mam pewnej, dobrze płatnej pracy, wynajmuję mieszkanie, nie mam też samochodu i co z tego?- za 3 miesiące urodzę dzidziusia i jestem najszczęśliwsza pod słońcem- że właśnie to jest mi dane- nosić to maleństwo pod sercem i wierzę, że pomimo trudności materialnych- stworzymy z mężem maluchowi kochającą się rodzinę i ciepły "dom". Na dziecko zawsze jest dobry czas, bo to ono przewartościowuje nasze życie.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  5. Najgorsze, że często jak już "ma się wszystko" to okazuje się, że wcale nie jest tak łatwo "zajść". Z wiekiem starzeją się jajeczka, spada ruchliwość plemników, albo okazuje się, że nie można z innych przyczyn, o których się nie wiedziało. Dobrze jest jak najlepiej się przygotować materialnie, ale nie można też przegiąć w drugą stronę i czekać w nieskończoność bo można się nie doczekać - ważne żeby nie z byle kim i byle jak bo i potem rodzina byle jaka - dla mnie dziecko miało być owocem miłości i bez tego o ciąży nie mogło być mowy!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. M-M -> generalnie zgadzam się z Twoimi priorytetami i można powiedzieć, że takimi właśnie kierowałam się przy decyzji o posiadaniu drugiego dziecka, czyli naszej uroczej już narodzonej Klaudii, ... jednak sfokusowanie na tym właśnie posiadaniu drugiego dziecka i coraz bardziej zaawansowane lata - nie pozwoliły, by decyzja od razu "stała się ciałem", potrwało to około czterech lat, bo a to miesiączki bezowulacyjne, a to jakieś zapewne blokady psychiczne, a to jeszcze coś do zrobienia, osiągnięcia itd....

    jednak pierwsze dziecko w wieku 22 lat było owocem szalonej miłości, gdy materialne podstawy związku były dość mizerne, ale "pałer życiowy" był przeogoromny, świat należał do nas, szczęśliwie zakochanych ludzi no i był jeden ważny punkt własny dom mojego męża - jeszcze wymagający remontu, ale właaaasny, co bardzo ważne...

    reasumując - bywa różnie, ale na pewno nie należy fundować sobie dzieci, gdy nie można im zapewnić godziwych warunków bytowania, a i nasz komfort rodziców, którzy mają pracę i czas na realizację siebie jeszcze w różnych dziedzinach jest też bardzo ważny dla komfortu psychicznego całej rodziny!

    ŚCISKAM moooocno! Przesyłam pozdrowienia dla Ciebie i mieszkańca brzuszka :))))

    OdpowiedzUsuń
  7. i się zgadzam i się nie zgadzam...
    facet idealny - ok
    ślub - może, choć to nie wymóg w dzisiejszych czasach - dziecko można wychować na porządnego człowieka bez ślubnego papierka :)
    co do mieszkania i pracy - na takie rzeczy można pracować i pracować, a czasu się niestety nie cofnie. Może się okazać, że jak już mamy wszystko co sobie wymarzyliśmy jest za późno na dziecko. My nie mamy swojego mieszkania, wynajmowaliśmy kiedy zdecydowaliśmy się na dziecko i nie uważam tego za lekkomyślność. W dzisiejszych czasach wcale nie jest łatwo mieć swoje, natomiast wynająć spokojnie się da. Przy 3-osobowej rodzinie nie trzeba mieć od razu 100m2, tym bardziej, że przez pierwsze miesiące dziecko i tak jest cały czas blisko rodziców :). A praca i pieniądze? no tak, niby trzeba mieć. Ale wózek za 3 tys. to nie jest jakiś wymóg i standard poniżej którego dziecko będzie nieszczęśliwe. Najważniejsza jest miłość i uwaga rodziców. Ja jestem w 7 miesiącu i fakt - pracuję po części dlatego że muszę. Przy własnej firmie piniądze z L4 kiepskie, nie mówiąc już nawet o macierzyńskim :). Ale nie narzekam - dobrze się czuję, nie wypadam z rynku, łatwiej mi będzie później wrócić. I przystosowuję się spokojnie do pracy w domu - a to będzie duży plus jak już się Bąbel urodzi :)
    Acha - no i uważam, że dziecko daje samo w sobie niesamowitego powera i chce się więcej. Ja jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, chociaż ktoś może powiedzieć "biedna, taki brzuch i musi pracować, a kasy nie widać".
    Podsumowując - miłość i wzajemna troska, a reszta przyjdzie sama :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak czułam, że Twój wpis zrodzi wiele za i przeciw, ale to naturalne. Ja nie będę komentowała tego aspektu, bo każdy ma swoje przemyślenia. Szczęśliwie też ułożyło mi się tak jak Tobie, ale też brałam pod uwagę ewentualność posiadania dziecka bez mężczyzny. Kibicuję Ci bardzo i trzymaj się dzielnie w tym szpitalnym świecie. jest szansa na powrót do domu?

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.