sobota, 12 lutego 2011

Trudno. Nie ma wyjścia.

Trudno nie ma wyjścia. Będzie reportaż. Pisać będę przez pośrednika.
Ja- grzecznie w szpitalu, siostra ma przepisywać będzie na bloga.
To , że muszę leżeć plackiem na oddziale, nie oznacza , że muszę zrezygnować z mojego ciążowego pisarstwa:-)
Nie dość, że nie mogę to, jeszcze po prostu nie dam rady, bo wciągnęło mnie to bez granic. A do tego tutaj- na patologii jest kopalnia tematów,he , he:-) Miałam również zaplanowanych kilka postów na koniec ciąży nie nie mogę znieść , że miałoby ich nie być...
               Do szpitala wróciłam wczoraj wieczorem, tak wystraszona, że nie da się tego opisać. Zrobiono mi ktg, bo skurcze czułam co 3 minuty! Nie, nie takie porodowe- tylko to bezbolesne -sztywnienie macicy. Nie jest to miłe doznanie, a zwłaszcza te wczorajsze- nagle czujesz jak zaczyna ci walić serce, potem duzi w klatce piersiowej na końcu brzuszek robi się jak z kamienia i trzyma tak dobre 40 sekund. Po ostatnich dwóch dniach wiem już, jak powinno wyglądać "dobre" ktg, więc kiedy zobaczyłam wczoraj te wszystkie pagórki, to od razu skurcze nasiliły się jeszcze bardziej! No i ten strach.
                Póki tatuś- Maciuś był jeszcze ze mną to jakoś dawałam radę. Jednak kiedy pojechał- strach zaczął mnie paraliżować. Zaczęły się łzy i jeszcze częstsze skurcze. Obłęd. Na to wszystko przyszła położna z wieeeelką strzykawką i zapodała mi mega bolący zastrzyk w mą zacną dupkę. To było relanium- najcudowniejszy zastrzyk na świecie. Wreszcie przyszła ulga...Potem zasnęłam. Dziś po przebudzeniu tylko czekałam- kiedy się  zacznie, kiedy się zacznie znowu. Jednak ku miłemu zaskoczeniu było na razie tylko kilka, a i ktg wyszło duuuużo lepiej:-)

PS Pozdrawiam wszystkie brzuszkowate czytelniczki:) Siostra Iwona

4 komentarze:

  1. O Boże! Nie mów nic o dużych strzykawkach!! :D
    Nie strachaj się! Będzie dobrze! :)
    Pozdrawiamy!
    ps: siostrę Iwonę tez pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. na wstępie pozdrawiam super siostrę, która Cię wspiera w tych trudnych chwilach i jednocześnie przekazuje nam Twoje myśli. wierzę, że przekaże Ci, że jesteśmy z Tobą myślami, wspieramy Cię... trzymaj się tam mocno :) z Czekoladką trzymamy kciukasy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Marti dużo zależy od psychiki...pamiętam mój tydzień w szpitalu, kiedy zaczęłam krwawić w 12 tygodniu. Lekarze podchodzili do tego sceptycznie, a ja zawzięłam się w sobie i codziennie do znudzenia powtarzałam: jesteśmy zdrowi, nie krwawię. I pomogło! Wiem, że nie jest to łatwe! Ale Ty też powtarzaj sobie: skurcze minęły, jest dobrze, urodzę w terminie! i tak w głowie non stop. Ttzymaj się dzielnie kochana!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. my z Maksiem też pozdrawiamy gorąco i przesyłamy słowa otuchy!!! :-)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.