- Mam na imię Agnieszka - dziecięcy głos wyrywa mnie z zamyślenia. Strasznie boli mnie kark. Kark z barkiem i ból promieniuje na całe ramię. Usiadłam na podłodze i oparłam bolące miejsce o barierkę. Odpłynęłam w myślach. Wokół naszego remontu krążyły. Niekończącego się.
Jezu, czy ja mam napisane na czole "uwielbiam obce dzieci"? Kilka dni wcześniej było:
- Prosę Pani, a Filip jus posedł. Skoda nie?
A dzisiaj następna. Tylko, że ta "ma na imię Agnieszka".
I co mnie to. Boooooli. I głowa ćmi też.
Przecież ja nie cierpię obcych dzieci. Serio. No poza kilkoma wyjątkami... Ale tak ogólnie to nie cierpię. Bo niegrzeczne są, rozwydrzone, brzydko ubrane, z brudnymi paznokciami i rękoma, Bóg wie gdzie wkładanymi i wredne dla mojego synka. I chorobami zarażają...
A tutaj uparły się, cholera jasna.
Do sali zabaw zaczęliśmy chodzić niedawno. Żeby Nacio nie umarł z nudów. Żeby matka jego nie umarła od jęczenia wynudzonego syna swego. Żeby Synu miał kontakt z dziećmi. Żeby zrobić mu frajdę. Godzinę trzeba jakoś przetrwać. Tym razem była kolej ojca syna mego na czuwanie nad bezpieczeństwem potomka. Ja łapałam oddech, bo ból od kilku dni nie dawał mi żyć. A tu ta dziewczynka...
Podniosłam wzrok, a nade mną stoi strasznie potargana, grubiutka dziewczynka. W ręku trzyma pluszowego psiaka, przypierając go lekko do brzucha.
- A to jest Dżejms. - wyciągnęła zabawkę w moim kierunku i lekko się uśmiechnęła.
- Noooo. Fajny. - rozglądam się za "rodzicem" dziewczynki. Nikt taki nie wpadł mi w oko. Za to wpadła naklejka z imieniem dziewczynki. Już zdążyłam się zorientować, że dzieci z imiennymi naklejkami, zostawione są w sali zabaw same. Ten, co mu Filip - kolega jus posedł, też miał plakietkę.
- A Ty tutaj sama jesteś?
- Tak, ale przyjechałam z tatusiem. Z Gołębic. Ale mój tatuś musiał teraz iść.
Coś pękło. Nielubienie moje prysło. Dojrzałam błękitne oczy dziewczynki, resztki lakieru na paznokietkach. Ładną spinkę w potarganych włosach. Słomkowych. I znów w serce wkradło się współczucie. Cholera jasna! Kiedyś się wykończę...
I nie, nie dramatyzuję. Wiem, że dziewczynce nie działa się krzywda, ale wierzcie mi, że nie była też wcale szczęśliwa. Nie miała się z kim bawić. Spoglądała się na inne dziewczynki, ale nie miała odwagi podejść. Z braku laku, zaczepiła mnie.
Zbudowałyśmy z gigantycznych klocków mur. Potem Aguśka zbudowała piramidę. A jaka sprytna przy tym się okazała! Na prawdę fajna dziewczynka. To nic, że grubiutka. Słodka niebywale.
I nawet podeszła do niej dwójka dzieci. Ja się wycofałam. I już było tak fajnie, wesoło. Kiedy po dzieci przyszli rodzice. Pobiegły bez pożegnania. A Agnieszka stała z tym klockiem w opuszczonej ręce i patrzyła smutnymi oczami.
Zagadałam ją i dokończyłyśmy budowlę.
Ale i nam skończył się wkrótce czas. I musiałam pożegnać tą przemiłą pięciolatkę...
A serce mnie wtedy bolało barrrrrdzo.
O wiele bardziej, niż bark i ramię...
to nic, że grubiutka-wyrośnie z tego :) fajnie, że się przełamałas...
OdpowiedzUsuńAleż ona była właśnie przecudowna w tej swojej grubiutkości...
Usuńładnie to opisałaś... miewałam podobnie, nie każde dziecko mogłam zdzierżyć ale bywało, że było inaczej :)) - a ten bark z karkiem cholerka mnie boli epicko od 2 tygodni, idę do lekarza w piątek - epidemia jakaś czy co???
OdpowiedzUsuńbuziaki i zdrówka :)
Kurcze jak można dziecko w takim miejscu zostawić samo? :|
OdpowiedzUsuńOj kochana! :) z tym brudem nie przesadzaj :))) U nas panuje powiedzenie : Czego się nie najesz tego się nie naliżesz ... albo długo na ziemii nie leżało :))) W przeciwieństwie do Ciebie dzieci obce lubię - z umiarem :))) Z reszt a jak sama zauważyłaś może być to fajne !!! SERDECZNIE POZDRAWIAM!
OdpowiedzUsuńSzkoda takich dzieciaków co to same sobie są zostawiane...
OdpowiedzUsuńJa tez nie przepadam za innymi dziecmi... Ale to dlatego, że nigdy nie wiem co do nich zagadac i jak się z nimi obchodzic. Z Synulem moim radzę sobie w każdej sytuacji, a inne dzieciaki mnie przerażają. Aż wsytd się do takich rzeczy przyznawac...
Chcę Ci powiedzieć, że lubię Twojego bloga tak bardzo, że dzielę się z Tobą nagrodą, którą dostałam. Za dobrą robotę!Szczegóły tu: http://countrygirl.blox.pl/2012/11/NO-I-FAJNIE.html
OdpowiedzUsuńZ rodzicem zawsze najfajniej, nawet w atrakcyjnej sali zabaw...
OdpowiedzUsuńDroga Marto! Ty o wszystkim potrafisz tak pięknie napisać. Swoją drogą, ja lubię dzieci, a takie pozostawione same sobie wzbudzają we mnie smutek, że są takie zostawione bez opieki i troski.. Jednak widać, że dziewczynka jest ciekawa świata i potrafi zaczepić dorosłą osobę aby chociaż na chwilę się nią zainteresowała. Niestety, ale na świecie jest wielu ludzi, którzy nie powinni mieć dzieci..a człowiek który bardzo chce je mieć, często ma problemy nawet z poczęciem upragnionego dziecka..
OdpowiedzUsuńMnie też się ciągle takie dzieci przytrafiają ...i raczej nie jestem tym rozentuzjazmowana.
OdpowiedzUsuń:) nominowałam Cię do Liebster Blog - szczegóły u mnie na http://zwariowanamama.blogspot.com/