Jedną z ulubionych bajek mojego syna jest "My little pony". Ogląda z przejęciem i pełnym zaangażowaniem. Kilka dni przed mikołajkami wypatrzył na stoisku z gazetami takąż kucykową gazetkę z plastikową mini figurką w prezencie. Podczas wybijania zachcianki z głowy, opór był większy niż zwykle. Pomogło, że może Mikołaj przyniesie, jeśli będzie grzeczny...
Za punkt honoru wzięłam sobie spełnienie pragnienia. W piątkowy wieczór wybraliśmy się do marketu w celu nabycia drobnostki. Ja - dziarskim krokiem w kierunku kuców. Po przestudiowaniu cen, już dziarsko tak nie było...
Kto do cholery wycenia te zabawki?! Pięć dych za mini konia tylko dlatego, że ma kolorową grzywę i koronę?!
Mąż widząc moją minę stwierdził, że to w ogóle jakiś chory pomysł i żebym z kucykami poczekała, aż sobie córkę urodzę.
Poszliśmy na dział dla chłopaków. Tam hit sezonu - Spiderman. Cztery centymetry wzrostu - pięć dych.
Tak czy inaczej finalnie matka postawiła na swoim.
Po zdaniu, że przecież nie ma nic gorszego, niż minka zawiedzionego dziecka w mikołajkowy poranek, ojciec przełknął temat.
Rano Syn z zapałem odkrył prezenty.
Z duszą na ramieniu czekałam na reakcję.
To było być lub nie być dla mego macierzyńskiego autorytetu.
- "Ooooooooooooooo kućiki! Maźiłem o takich!
Matka z dumą na ojca.
Ha! Słyszał. I co?I co? Miałam rację? Na córkę. Pff! Zawsze mam rację! Ha!
Gdy wtem:
- Ooooooooooooo kinder jajo! Maźiłem o takim!...
Nie mogę się na niego napatrzeć... te oczy! jest taki słodki :)
OdpowiedzUsuńTwoje posty mogłyby się składać z samych zdjęć:))
Zaglądam do Was często,czytam ale nie zawsze ujawniam się w postaci komentarzy...
PS: I gratuluję kolejnej ciąży !
Dziękuję Martynko za każde miłe słowo;-)
UsuńKochana mamuśko-Martuśko! Parę dni temu zupełnie przypadkowo trafiłam na Twojego bloga ii.. utonęłam! W te zaledwie kilka dni przeczytałam WSZYSTKO! Jak to mawiają - od deski do deski. I gdyby nie fakt, że przecież syna mam ukochanego, którym trzeba się zająć, dom posprzątać, obiad upichcić, bo przecież samo się nie zrobi (a szkoda!) to pewnie przeczytałabym wszystko na raz. :) A zaciekawił mnie.. Tytuł bloga. Bo sama mam 'Baby in the house', a w zasadzie nie długo będę miała dwa takie cudowne stworzonka..:)) Urzekł mnie Twój blog. Jest taki prawdziwy, mamowy.. Zupełnie jakbym czytała o sobie! Tyle podobieństw.. No i tak mi głupio. :( Strasznie, strasznie. Bo jak tak czytałam.. To jeszcze bardziej wstyd mi, że tak szybko do pracy wróciłam, syna swojego zostawiając. Nie tak zupełnie samego, bo z tatem, ale jednak.. W łeb się walnęłam i postanowiłam co najmniej rok wolnego od wszelkich robót zrobić. Oprócz mamowania oczywiście. :)) Tylko problem jeden mam poważny dość! Nie pracuję od ponad dwóch miesięcy i już mnie nosi.. Wariatka chyba jestem, bo wcześniej będąc w domu gościem marzyłam o takim spokojnym życiu, tylko in home. A teraz? Za cholerę na miejscu usiedzieć nie mogę. Jest jakiś cudowny sposób na moje robaki w tyłku? :)) Bo ten rok najbliższy zaczął strasznie przerażać..
OdpowiedzUsuńPS: Syna masz totalnie uroczego, a jakie oczyska ma wielkie i cerę śliczną!
Pozdrawiam gorąco w te szaro-bure dni i buziaki przesyłam!
Julia. :)
Witaj Juleczko!
UsuńNawet nie wiesz ile radości dostarczają mi zawsze tak miłe i szczere komentarze. Cieszę się, że moja pisanina sprawia przyjemność jeszcze komuś oprócz mnie;-) Z tego, co napisałaś wygląda, że jedziemy na podwójnych wózkach;-)Tyle tylko, że u mnie są dni, gdy wolałabym posiedzieć w domu i ponudzić się, zwłaszcza teraz, gdy tak świątecznie.W pierwszej ciąży dopiero po kliku miesiącach przyzwyczaiłam się do bezczynności;-) To dobrze, że masz dużo energii. Ja też planuję jak najdłużej być czynna;-)
Ściskam Cię cieplutko, dbaj o siebie i dawaj znać, jak tam Ci idzie to noszenie pod sercem;-)
Dobrze, albo i nie dobrze.. Bo teraz.. Szpital jest grany. :( Od 12ej tu jestem, a już wariuję. Bo leżeć, leżeć i leżeć.. A ja leżeć nie cierpię! Ale dla mojej kruszynki malusiej przecież to wszystko. Właściwie podobna sytuacja co u Ciebie w pierwszej ciąży.. Bo ja też za wszelką cenę do 37 tygodnia dotrwać muszę. Pocieszam się, że to jeszcze tylko parę dni, a potem niech się dzieje wola nieba..:) Kto wie, może już do domu zawitam z moją córeczką! I dzięki Tobie mamusiu-Martusiu nie bałam się aż tak tej patologii. Chociaż popłakać troszkę musiałam.. Nad losem swoim. Ale dobrze będzie! Musi być! :)
UsuńJulia. :)
Ojejjjj! Bardzo współczuję! Bardzo! Ale najgorszy jest pierwszy dzień. Potem już dużo lżej. Już jutro będzie lepiej. To Ty już na finiszu:-D Dużo zdrówka i zwartej szyjki:-) Będzie dobrze! Najważniejsze że jesteś już pod opieką:-) No i nie będziesz musiała męczyć się do końca dziewiątego miesiąca:-p
UsuńJeszcze nie wiadomo czy nie będę musiała. Jeśli wszystko będzie okej w czwartek zawitam do domu. :) Bo to już ostatnie dni przez 37 tygodniem, a mała podobno baardzo rozwinięta i nawet jeśli wcześniej się urodzi te parę dni to nic się nie stanie. Ale i tak wolę do soboty dotrwać! Obiecuję sobie, że jak wrócę do domu to będę leżeć i tylko leżeć. Dla dobra kruszynki..:) Ta ciąża i tak mi już nieźle w kość dała.. Pewnie przez ten stres cholerny do 7 miesiąca. Fajnie by było już urodzić, ale z drugiej strony boję się strasznie jak to będzie i czy radę dam z dwójką, skoro z jednym była masakra piłą mechaniczną.. No prawie. Bez piły, ale z kolkami i wszystkimi innymi dolegliwościami maluchowymi. A mamuśka-Martuśka w którym to już tygodniu? :)
UsuńJulia. :)
A ja w 15:-) Więc na razie napawam się beztroską:-)
UsuńO kurczę! To jeszcze tyyyyyleee czasu masz.:) No nic.. Cierpliwości i dużo siły w takim razie życzę. :) Nie znikam stąd, cały czas będę. :P I pochwalę się jak już urodzę! :D
UsuńJulia. :)
Kochane dziecko ;)
OdpowiedzUsuńOj kochane niebywale;-)
UsuńJeeeeeeeeej ! Jaki ON piękny! I w końcu wzięłaś się za fotki ;)
OdpowiedzUsuńCo do tematu kucyków to też jest jedna z ulubionych bajek mojego Kacpra, ale On już się wstydzi o tym mówić bo koledzy z przedszkola się śmieją. Tłumaczę jak mogę, że nie ma bajek tylko dla dziewczyn i tylko dla chłopaków , ale 6-latki wiedzą lepiej ...
Nawet zaproponowałam, że kupię MU do zabawy kucyka, ale nie chciał :P Trudno, bajkę oglądamy razem :)
No właśnie w końcu się wzięłam :-) Przez chwilę natchnienie mnie opuściło:-) Ściskam Cię ciepło Aniu:-)
UsuńUwielbiam Twojego synka, jest przecudowny! :-)
OdpowiedzUsuńNo a swoja droga -oczywiescie, my zawsze mamy racje ;-)
No oczywiście, że zawsze:-)
UsuńNatanek mega przystojniak!!:) nie mogę się na niego napatrzeć:)) Słodziak. I te oczka brązowe,jeszcze troszkę i się Martuś nie opędzisz od kandydatek na synową :) Juz kiedys u Was zauwazylam na blogu sweterek w takim samym kolorku jak ten (nie wiem czy to ten sam?tamten był z H&M) i upolowałam dla mojego Igorka taki:) A rajstopki skąd? Tj bordo czy brąz?
OdpowiedzUsuńCałujemy,uwielbiamy:)
Kochana pokaz tez siebie tutaj w dwupaku:):*
Sweterek musztardowy to nasz drugi- większy egzemplarz:-) Kupiony ostatnio w H&M:-) Rajty to Calzedonia:-D BORDO:-)
OdpowiedzUsuń