poniedziałek, 10 stycznia 2011

Nie taka porodówka straszna...

Byłam na porodówce. Nie, nie - nie żeby rodzić, tylko żeby obczaić teren wroga :-) Nerwa miałam od rana strasznego. Zawsze mam nerwa ze strachu. Nie okazuję, że się boję. Strugam bohaterkę. A wredna jestem wtedy!!!!
Tak też było i w piątek. Nie chciałam tam iść, bo się bałam. Bałam się, że na tyle się przerażę, że na poród wołami mnie tam nie zaciągną. Stwierdziłam jednak, że trzeba zacisnąć zęby, spiąć pośladki i iść, coby teren oswoić...

I było... Super!

Dziewczyny, jeśli któraś boi się odwiedzin na porodówce, albo ma dylemat czy w ogóle tam iść, to proszę Was - uczcie się na moich błędach :-) Strasznie się cieszę, że tam poszliśmy, bo najbardziej boimy się tego, co obce i nieznane. A tak, to przynajmniej ten jeden strach - przed szpitalem  - mam już z głowy.
Nie będę się wdawać w szczegóły. Powiem tylko, że oprowadzała nas przemiła położna, która pokazała nam KAŻDY kąt, odpowiedziała na każde pytanie i przedstawiła dokładną 'instrukcję obsługi'. Gdzie po kolei będą nas kierować, co gdzie z nami robić, ile będzie każda czynność trwała itd. Nie chodzi of course o czynności przy samym porodzie, bo każda z nas ma zapisany w gwiazdach inny scenariusz,  tylko przed, po i przykładowe możliwości w trakcie.

Myślę, że takie małe właśnie  rzeczy jak ta wycieczka, pomagają troszkę aby TO ważne wydarzenie było nieco łatwiejsze i mniej straszne.

Na koniec jeszcze jedno. Mam prośbę. Dziewczyny skrobnijcie proszę swoje zdanie na temat rodzenia ze swoją - opłaconą położną. Powiem szczerze, że przygotowuję się powoli do mego porodu niczym żołnierz idący na wojnę. Chciałabym tak wszystko zaplanować, żeby było jak najbardziej bezboleśnie - i dosłownie i w przenośni. Pani Beatka z porodówki była super i wtedy poczułam, że właśnie z taką babką mogłabym rodzić. Jej mogłabym zaufać.
Nie chciałam kupować sobie położnej, bo przecież te same kobietki pracują tam na codzień, jednak boję się że trafię akurat na jakąś niefajną, nadąsaną albo nieczułą. No wiecie o co chodzi... Będę bardzo wdzięczna za Wasze opinie.

PS. Kupiliśmy dzisiaj z Maciusiem łóżeczko dla naszego maluszka i strasznie się cieszę! Uuuuuuuwielbiam te dzieciaczkowe gadżety wszelakie :-)Zdjęcia zamieszczę, jak już stanie w wyremontowanym, urządzonym pokoiku :-) A tymczasem poniżej moje zdjęcie w siódmym miesiącu ciąży:-)




                                                        I jeszcze księżyc w pełni ;-)
   

8 komentarzy:

  1. Ja również polecam obchód po porodówce...to taka forma oswajania nieznanego. W 12 tygodniu trafiłam na tydzień do szpitala więc wszystko dokładnie sobie obejrzałam. Po tym doświadczeniu wiem, że położne (podłożne:-) ) są różne i wtedy zdecydowałam się na tak zwany kontrakt z wybraną, konkretną osobą. To daje psychiczne wsparcie.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja wprawdzie zdecydowałam się już na CC i nic mnie nie przekona, żeby od tej decyzji odstąpić, ale gdybym rodziła naturalnie na pewno chciałabym mieć przy sobie "swoją" oswojoną życzliwą twarz, z którą wcześniej miałabym już kontakt i wspólny plan. to jest tak trudny moment, że warto zainwestować w pełen komfort.

    OdpowiedzUsuń
  3. ale słodko w tej bieli z brzuniem wyglądasz :)

    ja też porodówkę zwiedzałam, wiem czego mogę się spodziewać, faktycznie jestem spokojniejsza

    nie jestem właśnie do końca przekonana co do własnej opłaconej położnej - dla niektórych koleżanek to było rzeczywiście duże wsparcie,jak opowiadały, ale ja nie wiem, czy aż takiej psychicznej płatnej atencji potrzebuję, liczę na wsparcie męża i jakoś pozytywnie się nastrajam, że personel szpitalny będzie wykonywał pozytywnie swoje obowiązki...

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też m.in. z tego powodu, że prawdopodobnie będę miała CC, bo pierwsze dziecko urodziłam też przez CC, nie chcę dodatkowo zatrudniać własnej położnej

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodam tylko, że szpital, w którym zdecydowałam sie rodzić, jest ogólnie chwalonym szpitalem, gdzie podobno "rodzi się po ludzku" w przyjaznej atmosferze.

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie na szkole rodzenia położna powiedziała, że pomimo, że każda położna jest inna z charakteru to każda jest tak samo wyszkolona i każda chce nieść rodzącej taką samą pomoc. Radziła żeby lepiej kupić coś fajnego dziecku albo sobie, bo kto wie, a może nie zdąży się do tego konkretnego szpitala, albo będzie potrzeba CC, albo opłacona położna będzie chora tudzież zajęta przy innej Pani i nagle traci się kaskę ale i stres zaczyna narastać, że "miałam zaplanowane, a nie wyjdzie". Z resztą każda położna, która z nami prowadziła wykłady była tak samo ciepła i miła, a jak już masz wybrany szpital, w którym się rodzi "po ludzku" to w ogóle bym nie rozważała dodatkowo płacenia położnej. I tak dostaniesz ten sam produkt co kobiety, które nie płacą - jedyna różnica, że będziesz znała nazwisko i buzię.
    Dla mnie jednak strata pieniędzy i mimo, że Małżon jest gotowy zapłacić za każdą moją fanaberię to akurat na to było by mi szkoda :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki:-)No właśnie, dwie moje przyjaciółki wzięły sobie położne, a i tak skończyło się cc, tylko tyle, że męczyły się dłużej, bo położne na siłę chciały wypełnić swoją usługę.

    OdpowiedzUsuń
  8. jaka Ty śliczna jesteś z tym brzuszkiem :) piękniutki bagaż :))) w ogóle ostatnio rozczulają mnie takie fotki z brzuszkiem ;p;p a co do położnej to ja myślę, że to dobra myśl, w końcu lepiej rodzić z kimś kto jest nam znany niż stresować się jakąś zrzędliwą położną. sama muszę nad tym pomyśleć ;p pozdrawiamy http://mtoto-wangu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.