środa, 5 stycznia 2011

"Wdech... i wydech..." - udało się!

Nigdy nie sądziłam, że zapisanie się do szkoły rodzenia w dzisiejszych czasach będzie niczym zdobycie śpiochów w stanie wojennym...

Tak, jak wszystko  co związane z moim dziecięciem, tak i uczestnictwo w szkole miałam dokładnie zaplanowane. Stwierdziłam, że początek trzeciego trymestru będzie idealnym terminem. Bo przez 3 miesiące spokojnie sobie szkołę ową odfajkuję, a i informacje zostaną w mózgownicach naszych dość świeże. Uznałam za logiczne, że uczestnictwo w szkole 4 czy 5 miesięcy przed porodem nie ma sensu, bo trzeba ją odbyć na świeżo... Niestety logika moja natrafiła na szarą polską nielogiczną rzeczywistość.

"Mam tak samo jak Ty
Miasto moje, a w nim..."
Bezpłatną szkołę rodzenia przy szpitalu położniczym. Bardzo fajną podobno . Tknęło mnie coś i zaczęłam dzwonić do nich w grudniu. I tak dzwoniłam przez miesiąc cały... Zły numer babo miałaś - powiecie. Też tak pomyślałam koło 20-ego. Jednak 27 odezwał się damski głos w słuchawce. Jest!  Udało się! - pomyślałam. Jednak euforia moja trwała zaledwie około minuty, kiedy to zapytano mnie o termin porodu i kiedy to głos zdziwiony, że 'tak późno chcę się zapisać' oświadczył, że trzeba było zadzwonić kilka miesięcy temu. Wywnioskowałam, że miesiąc przed zajściem w ciążę byłoby ok.

W nosie Was mam - pomyślałam. I podziękowałam Bogu szybciutko, że w dostatku żyję. Postanowiłam, że zapiszę się do szkoły prywatnej, zapłacę i nikogo nie będę prosić.

Jednak jak wiecie mam za sobą awarię małą ciążową i kilka dni w łóżku. Wczoraj poczułam się lepiej, a że ze strachu chyba zaczęłam mieć wrażenie, że nie zdążę ze wszystkim do porodu (bo na pewno przez tą szyję położą mnie do szpitala, albo urodzę wcześniej), postanowiłam zadzwonić do szkoły rodzenia, którą zauważyłam, będąc kiedyś na spacerze z psami na osiedlu naszym. Sprawdziłam opinie też w sieci - były baaaaaardzo pochlebne. Dzwonie. Przemiły głos odzywa się w słuchawce... A po minucie dowiaduję się, że w zeszłym tygodniu rozpoczął się już kurs, a następny rozpoczyna się w połowie grudnia i trwa do 24 marca - dzień przed naszym terminem porodu, więc na pewno nie zdążymy. Postanowiłam walczyć! Jak lwica! Ja mam nie wiedzieć jak rodzić syna mego?! Będę jak Tommy Lee Jones w ściganym! I....wprosiłam się do grupy trwającej. Pani się zgodziła i prosiła, żebyśmy koniecznie przybiegli już wczoraj na 16, aby więcej zajęć nam nie umknęło. O akcji całej dowiedzieliśmy się o 15.30, więc Maciuś z firmy swej uciekł i udało się!

A na zajęciach bardzo fajnie, wygodnie, przy muzyczce relaksacyjnej. Synusiowi memu też chyba się spodobało,bo turlał się w brzuszku całą godzinę. Maciuś musiał uciec wcześniej, żeby popracować jeszcze trochę. Zadzwonił do mnie, kiedy wróciłam do domku. Odbieram, a w słuchawce słyszę : "Wdech...i wydech...wdech...i wydech...". Mężowi memu nad wyraz spodobały się ćwiczenia oddychania... :-) I bardzo zaangażowany głos położnej:-)

5 komentarzy:

  1. Ja się zapisałam na II trymestr, bo stwierdziłam, że w III już mi się nie będzie chciało ;) i racja nie chciało by mi się już teraz :P
    A na zajęcia zapisałam się jakiś miesiąc przed rozpoczęciem spotkań i były miejsca nawet na wcześniejsze spotkania - mimo, że fundowane przez miasto.
    Moje zajęcia trwały 5 tygodni było na prawdę zaskakująco fajnie a spodziewałam się nudy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest i szczęściara!:-) W stolicy pewnie wstyd by było do takich paranoii dopuszczać. Moje miasto do małych nie należy, a jednak...Ja się cieszę, że zaplanowałam szkołę na III trymestr, bo może dzięki temu zmobilizuję się do ludzi wyjść i do końca nie zgnuśnieję:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też czekam do "ostatniej chwili". Na razie jestem na etapie wydzwaniania:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe no to się Wam udało :) ja przerobiłam całą internetową szkołę rodzenia i mam nadzieję, że to mi wystarczy. niestety nie mam zbytnio czasu na prawdziwą szkołę, a już pogodzić to z zajęciami mojego A. graniczy z cudem, więc niestety u mnie nici ze szkoły rodzenia. super, że Tobie się udało! :))) pozdrawiamyyy :)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.