niedziela, 21 sierpnia 2011

Rozłąka

W sobotę pierwszy raz rozstałam się z moim dzidziusiem na tak długo. Tak wiele nas to nauczyło ...

Przede wszystkim po raz kolejny doświadczyłam tego niesamowitego instynktu samiczego, który uwielbiam we wszystkich, nawet przykrych przejawach. No a do tego ta emocjonalna pępowina! Pępowina niewidzialna, a tak silna, że matka jest w stanie przenieść góry. Nawet nie przypuszczałam, że jestem AŻ TAK bardzo, bardzo mocno, najmocniej na świecie złączona z moim niemowlaczkiem, pomimo, że pępowinę przecięli nam przecież pięć miesięcy  temu.
Niesamowite. I chyba nie wierzę, że tak strasznie silna więź, ta lina ze stali nas łącząca zostanie kiedyś zerwana. Ale ja nie wierzę również, że kiedykolwiek przestanę SYNA mego cycem karmić, więc ...No właśnie, hahahaha. Wiem, wiem - pępowinę, nawet tę mentalno-emocjonalną trzeba będzie kiedyś przerwać. Kiedyś . . .
Żeby SYN nie został starym kawalerem pastującym buty - jak w reklamie;-)

Dzidziusia zostawiliśmy pod opieką bliskich, którzy wcześniej już się nim opiekowali, ale nie dłużej niż od karmienia do karmienia. Torba została spakowana. Wszystkie potrzebne medykamenty też. Butla maminego mleka i karton sztucznego przygotowana. Lista wszystkich wytycznych spisana. Dziecię nakarmione. Komórka naładowana.W domu na ich powrót wszystko naszykowane. Kąpiel również. Wody tylko nie nalałam, bo by kurcze wystygła ;-).

Kocia zawieźliśmy do babci i plan był taki, że dołączy tam druga babcia i razem wieczorem przyjadą do naszego domu, żeby bobasa wykąpać i w jego pokoiku spać położyć.
WSZYSTKO zaplanowane, dopatrzone w najmniejszym szczególiku. Problem tylko jeden - bejbi flachy obsługiwać nie umie.
Ale teściówka się zarzekła, że radę da, więc zaufałam.

Tak więc dzidzia dowieziona, w czółko wycałowana, jeszcze raz przytulona, pomachana. My odjechani...

No i zaczęła się masakra!
Najpierw te myśli. Wyobraźnia zaczęła pracować. A w głowie wizja głodnego, zapłakanego Kapelusznika, który DO CYCA CHCE!!!!!!!!!!Chceeeeeeeeeeeeee i to teraz!!!!!Nał!!!
A cyca nie ma...
Potem widzę te oczuszki piękne i uśmiech cudowny bezzębny. . . Cudności moje!
A za chwilę : "Boże!Boże!Boże! On sam tam!!!Jak mogłam!Taki sam, samiuteńki, jak palec!Jak paluszek taki malusi! Bidunio moje! Łzy ciekną . . . Puder spływa.

Potem chwila trzeźwości - przecież z bauszką jest, która taka dobra dla niego, kochana taka i tak świetnie się nim zajmuje przecież i tak po mojemu całkiem....

A za moment znów Kapelusznik się pojawia piszczący radośnie, girkę swą wcinający. Boże, boże jaki on nieświadomy, jaki porzucony taki. Sierotka taka . . . I ryk - mój oczywiście. Mleko nabiera w piersiach. Nigdy więcej. Już nigdy więcej go nigdzie nie zostawię.

A potem wizja najgorsza - a jak wypadek będzie!? I nie wrócimy. Zabijemy się i nie wrócimy. I on będzie do mamusi chciał swojej, do mnie chciał będzie! Potulić się, żeby wycałowała mamusia to ciałeczko kochane . . . A mnie nie będzie! Nie będzie! I co wtedy z nim?! Z kim on?!  Sam taki. Boże, boże, boże!
-"Maciuś mów coś bo zwariuję!!!". No i mąż mój mówić zaczął, a wizje okropne na moment rozwiewać się zaczęły.

Jakoś dojechaliśmy. Po drodze SMS od teściówki, żebym nie ryczała, bo mi makijaż spłynie i jak będę wyglądała. I że Nataszek zadowolony bardzo i grzeczniutki . . .
No dobrze - odetchnęłam. Weszliśmy do kościoła. Usiedliśmy w ławce. A tu nagle czuję jak mleko napływa - KARMIENIE! Strzał prosto w łeb!
Młodzi wchodzą. Pięknie wyglądają. Wzruszam się. KARMIENIE! Młoda Para zasiada przed ołtarzem. Ja SMS do teściowej. Czekam, czekam, czekam. Jest! W końcu jest odpowiedź! Maluszek wypił 40mililitrów. Wypił. Sam wypił. Z butelki. No to dobrze...Ufffff. Chowam telefon. A nie, jeszcze wyciągam. Jeszcze, że ich kocham piszę i że dzielni są wielce. Chowam. Skupiam się na uroczystości.
Jeszcze ze dwa razy zerkam tylko w między czasie, czy połączenia nie ma przypadkiem nieodebranego.

Koniec mszy. Wychodzimy. Dzwonie. Tit, tiiiiiit, tiiiiiiiiiiiiiiit, tiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiit. . . Kurna nikt nie dobiera! Karmią może. Dobra życzenia idę składać. Czego życzę? Dzieciątka szybko życzę...:-)

Idziemy do auta. Dzwonię. Odbiera teściówka. Dziecię wypiło całą butlę, pobekało i jest grzeczniutkie.
Ufffff. Zjadł. O kurcze, nauczył się. Teściowa sposób wymyśliła i udało się! Mój zuch, najmądrzejszy na świecie! Zatrybił o co w butelce chodzi. Będzie dobrze. . . Tęsknie. Tęsknie bardzo.

Potem obiad. Pierwszy taniec. Sto lat. Gorzko. I znajomi moi z pracy od roku niewidziani. Piersi jak kamienie twarde. MMS-y z dzidzią uśmiechniętą od dziadka. Dwa telefony. Wydojenie cyców w samochodzie do butelki po mrożonej kawie.

20 - pora kąpieli. Dzwonię, żeby wytłumaczyć jak, gdzie, czym. A mama moja, że bejbi już wykąpane, że butlę wytrąbił i senny jest. Ja w szoku. No dobra. To my jeszcze godzinkę i wracamy.

21.40 - dzwonię, że zaraz wyjeżdżamy, a mama że mleka dorobiła, że dzidziuś opił się jak bąk, że butelkę trzymał rączkami,  pobekał, popierdział i śpi smacznie. A jak mamy ochotę, to możemy jeszcze zostać. Uffffffffffffffffffffffffffffffff. Odetchnęłam całą piersią. 
I poczułam jak mleko nabiera. Ochotę mieliśmy. Zostaliśmy jeszcze godzinkę.

Pożegnaliśmy się. Żal troszkę było, ale instynkt gnał mnie do domu. Podczas drogi miałam wrażenie, że bufet mój zaraz wybuchnie. Całą drogę gadaliśmy z Tatusiem-Maciusiem. Trzeba nam było tego . . .

Wchodzimy do domu. Cisza. Światełka przygaszone. W dużym pokoju siedzą cichutko moja mama i siostrzyczka (12lat). Uśmiechają się...

A w sypialni na środku naszego łóżka na swojej podusi - klinku śpi na brzuniu nasz Kapelusznik szalony, z rozchylonymi ustkami . . . Boże Ty jeden wiesz jak ja strasznie mocno kocham tego mojego pisklaczka cudownego.


PS. W te pędy dorwałam laktator, który w 2 minuty ściągnął całą butlę mleka. Przy okazji opryskałam sobie jedwabną bluzeczkę i zalałam spodnie ;-)





17 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. no na wyjścia to te cyce najgorsze, w domu tak się nie produkuje cholera ;). dzielna jesteś i kapelusznik też. ja jak na dłużej (4 godz) zostawiam pierwszy raz to cały czas myślałam co to tam się wyrabia ;)
    no i brawo dla babć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. doskonale Cię rozumiem...Ja mojego smyka zostawiłam raz na noc u babci jak miał 1,5 roku. w domu jak zobaczyłam w pokoju jego porozrzucane zabawki to na kolana padłam i w ryk.

    OdpowiedzUsuń
  4. podziwiam rodzinkę, super babcie które tak dzielnie maluchem się zajęły. My tez mielismy wesele sobotę. Mój maluch był z cyckiem na weselu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja od wrześnie zaczynam kurs, co drugi weekend nie będzie mnie po 8h... nie wiem, co zrobić z cyckami:/ i jak się skupić na tym, co będą mówić, kiedy myślami będę z dzieckiem...

    Fajnie to opisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzruszające to co piszesz. Na samą myśl o rozłące z dzieciątkiem łezka się kręci w oku. Ja jeszcze nie zostawiałam małej Kruszynki na tak długo. Anulka ma dopiero 2,5 miesiąca a ja już się martwię jak to będzie gdy wrócę do pracy;-(
    A i podziw dla Natanka, że tak dzielnie zniósł rozłąkę! Zuch chłopiec!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale nic nie napisałaś o weselisku, potańcówkach itd.
    Myśli o Kapeluszniku zasłoniły Ci całą imprezę.

    Kolejnym razem będziesz spokojniejsza bo Wiesz że mały zostaje pod najlepszą opieką na ziemi.

    Moja nić z bartolkiem nie jest już taka jak z Filipem. Teraz powrót do pracy chyba lepiej zniosę. Pożyjemy pogadamy do środy :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj Mamuska mamuśka :) a ja się poryczałam :)
    Dobrze, że się fajnie bawiliście, drugie i trzecie razy powinny być coraz łatwiejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja dziś po raz pierwszy chce wyjsc na 2h, z butelka test juz robilam i umie. Ale i tak sie denerwuje... Wyjscia sa trudne ale mysle ze bardzo potrzebne.
    Jak zwykle fajny opis :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hafija-oj już dawno takiego nawału u siebie nie widziałam;-)No i zależy komu się dzieciątko zostawia...zaufanie to jednak podstawa;-)

    oaza-wcale Ci się nie dziwię; też bym wyła;-)

    ambiguity-bałam się, ze hałas będzie za duży i dzieciątko się umęczy, a do tego ta droga...

    anieska-podziwiam wszystkie mamy wracające po macierzyńskim do pracy...

    witaaminkaa-j.w. i trzymam kciuki bardzo mocno!Bądź dzielna!Z resztą, co ja gadam. Ty jesteś dzielna wielce!

    grzegorzowa-ty się poryczałaś przez hormony pewnie kochana moja ciężarówko;-)hahaha. Ja w 9 ms wyłam na reklamach nawet.

    clatite-ooooo jak test był to będzie super!Oj trzeba się czasem na chwilkę oderwać...A zakomplement bardzo dziękuję...

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie, zaufanie do osoby, której się zostawia dziecko jest bardzo ważne. My kilka razy zostawiliśmy na 2-3 godz. Małą teściowej, i choć wiem, że Malutka była w dobrych rękach, to nie byłam szczęśliwa z tego rozwiązania. W tą sobotę, za Twoim przykładem, wzięliśmy pisklaka w chustę i do miasta marsz :). Dzięki temu bez stresu byliśmy na poza domem ponad 4 godziny. Ja nie myślałam o tym co się z córcią dzieje, nie martwiłam się, ze płacze głodna itd. Poszliśmy sobie nawet na kawę mrożoną :).

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdybym tylko miała czas nadrobić Twojego bloga :) Ale ten wpis o bezbronności... skąd ja to znam ...

    OdpowiedzUsuń
  13. Marto - ja zostawiłam z mężem i jako takie ;) zaufanie do niego mam a i tak się stresowałam :P

    OdpowiedzUsuń
  14. No mamuniu, widzę że jesteś bardzo przywiązana do synusia. I dobrze. Ja miałam podobnie, ale teraz - po dziewięciu miesiącach - pełny luz. Też byliśmy ostatnio na weselu, wróciliśmy o 3 nad ranem, a malutka również została pod opieką babusi. Takie jednorazowe rozłąki są mi potrzebne jak woda do życia. Gorzej będzie, bo wracam 1 września do pracy, a to już nie będzie jednorazowa rozłąka...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja to Cię podziwiam, bo sama jeszcze nie mam odwagi Synka zostawić...

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiałam się, bo choć jeszcze nie zostawiałam Młodego samego, to coś czuję, że będzie podobnie :)
    No i niestety mnie czeka powrót do pracy po macierzyńskim :/

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.