wtorek, 23 grudnia 2014

Opowieść wigilijna.

Wigilia...
Czarujący wieczór.
Pełen magii...
Jeden jedyny taki w roku.
Jedyny z trzystu sześćdziesięciu pięciu.
Wieczór, w który z niemal każdego okna bije ciepło.
Wieczór, gdy najbardziej nawet zatwardziali - miękną.
Większość z nas pragnie być wtedy z bliskimi bardziej, niż kiedykolwiek.
A tych, którzy odeszli bardziej, niż kiedykolwiek nam brakuje...
Wigilia...

To była jej pierwsza tak wyjątkowa Wigilia.
Spodziewała się dziecka.
Szósty miesiąc. Brzuch pokaźny, a ruchy maleństwa wyraźnie wyczuwalne.
Odkąd dowiedziała się, że zostanie mamą, często wyobrażała sobie, jak to będzie cudownie przeżyć TEN wieczór prawie we troje. Będzie idealnie...

Już kilka dni wcześniej rozpoczęła przygotowania.
Sprzątanie.
Choinka.
Prezenty.
Zakupy.
Gotowanie.

Przystroiła dom. Pierwszy raz w życiu zrobiła uszka.
I karpia.
Nawet nie wyobrażała sobie, że filetowanie karpia może być aż tak obrzydliwe...
Ugotowała barszcz...
Zrobiła makiełki.

Podzielili się opłatkiem.
Kolację wigilijną zjedli prawie w milczeniu.
Atmosfera.
Jaka atmosfera?
Wręczyli sobie prezenty.
Po pół godzinie każde z nich marzyło, aby znaleźć się w swoim rodzinnym domu
Ona była bardzo zawiedziona. Tak się przecież nastarała. Tyle energii włożyła w przygotowania.
A tu nic...
Zero magii, wdzięczności...
Nic.

Rozjechali się do swoich rodzinnych domów.
Tam było inaczej.
Ciepło.
Pachniało.
W sercu spokój.
Bezpiecznie.
Dobrze.

Po powrocie do głosu dobrały się żale, hormony i dłużej już zbierane pretensje.
I nieważne, że to była Wigilia...
A może właściwie - tym bardziej, że to była Wigilia.
Zarzuciła płaszcz i wyszła z domu.
Łzy spływały kolejno po jej twarzy, zabierając ze sobą świąteczny makijaż.
Szła przed siebie, a śnieg skrzypiał pod jej stopami. Świątecznie...
Ciemna noc.
Cicha noc...
Spoglądała w rozświetlone ciepłem okna, a żal prawdziwie rozdzierał jej serce.
Szła z tym swoim odstającym brzuchem,a śnieg sypał bajecznie. Szlochała...

Obejrzała się za siebie.
Nawet za nią nie wyszedł...
Idzie taka biedna, w stanie podobno błogosławionym, podobno bo dla wielu nic to nie znaczy, a ON nawet za nią nie wyszedł...
Nie wróci tam!
Już nigdy!
Nigdy!
Tylko gdzie pójdzie teraz z tym brzuchem...
W tę wigilijną noc.
Gdzie ma iść?

Nagle na ulicy zaczęli pojawiać się ludzie. Pojedynczo. Parami. Całymi rodzinami. Piękni. Odświętni.
Dzwon pobliskiego kościoła zaczął bić.
Dzwon kościoła, do którego w zasadzie nie chodziła.
Ostatni raz - gdy sobie przysięgali...

Otarła łzy zziębniętą dłonią.
Pójdzie tam, gdzie inni ...

Weszła nieśmiało.
W środku półmrok.
Wyraźnie pachnie sianem.
W tle słychać śpiew ptaków...

Rozejrzała się dookoła.
Kościół po brzegi wypełniony był ludźmi.
Ołtarz...
Wokół niego zbudowana scenografia żłóbka.
Wszędzie mnóstwo siana. Dwa żywe kucyki. Siodło na płotku.
Żłóbek,a w nim prawdziwe niemowlę, opatulone w becik. Prawdziwa Maria...Józef...Pastuszkowie...

Rozpoczęła się pasterka.
Zadźwięczały słowa kolędy.
Dobrze ją znała.
Od dziecka.
Tata ją nauczył prawie wszystkich kolęd.
Nie mogła otworzyć ust...

Wkrótce pojawił się starszy ksiądz.
Pamiętała, że to proboszcz.
Rosły. Barczysty. Chłop jak dąb. Całkowicie łysa głowa.
Ksiądz, który dziwnie ich potraktował, gdy przyszli prosić o ślub.
Ksiądz, którego trudno było wyczuć.
Ksiądz, którego trochę się chyba nawet bała...

Ciepło przywitał wszystkich zgromadzonych...
A potem...
Potem zaczął mówić w prawdziwie magiczny sposób...
Tak pięknie.
Spokojnie.
Każde słowo dokładnie przemyślane. Wyważone. I napełnione taką mądrością, że aż trudno uwierzyć. Siedziała tak wsłuchana, gładząc brzemienny brzuch i czuła się, jakby ksiądz mówił tylko do niej.
Każde słowo koiło...Dawało spokój...I ulgę...

Tego, co przeżyła w tamten wigilijny wieczór nie zapomni do końca życia...
To była prawdziwa magia...

Jesteśmy tylko ludźmi. Emocje nie opuszczają nas ani na chwilę i nie pytają, kiedy mogą wyleźć i narozrabiać.
Najważniejsze, żeby w porę przypomnieć sobie, co w te wyjątkowe święta jest najważniejsze...

PS. Wczoraj poczułam pierwsze ruchy...
W związku z tym, jeśli kiedyś w przyszłości będę wahać się czy zajść w kolejną ciążę, to przypomnijcie mi proszę, że to absolutnie najcudowniejszy czas dla kobiety... ;-)

Wesołych Świąt kochani...

6 komentarzy:

  1. Masz rację, jesteśmy tylko ludźmi. Dlatego warto sobie czasem odpuścić i wybaczyć innym :). Dobrych, radosnych Świat dla Was :)!

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutna, piękna opowieść!! Życzę duuuużo radości i usmiechu, zdrowia i szczęścia w Nowym Roku!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Martuśka - również spokojnych, wypełnionych ciepłem świąt Bożego Narodzenia dla Waszej czwóreczki :)
    Ja się waham od ponad roku - przykre to, że codzienność jest taka, że człowiek zapomina co jest najważniejsze a skupia się jedynie nad codzienną logistyką... może gdybym miała większe oparcie w partnerze... eh. nie mniej jednak gratuluję i troszeczkę zazdroszczę (ale taką zdrową inspirującą zazdrością :D )

    OdpowiedzUsuń
  4. absolutnie najcudowniejszy;))))) gdyby nie apsekt finansowy mogłabym mieć więcej dzieci.

    wszystkiego najlepszego w nowym roku;) to wasza pierwsze wigilia we czworkę;) malec choc w środku - już przeżywa. przed wami jweszczwe miliony tych pierwszych wspaniałych momentów w życiu

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja cię kocham..jak siostrę!!! Która emocjami gdzieś blisko z moimi...to nieprawdopodobne jak wspaniale życiowo opowiadasz o tym co dotyka każdego z nas... O emocjach o miłości o tym co najważniejsze...jest po 1 leże obok synunia który dziś skończył 5 miesięcy i dziękuje ci za te "nasze blogowe rozmowy" bo podnoszą jak skrzydła anioła ! Marta

    OdpowiedzUsuń
  6. wszystkiego najlepszego w nowym roku pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.