czwartek, 25 sierpnia 2011

Zostajemy razem

Zostajemy razem bo tak podpowiedział mi Głos Samiczy. Nie wyobrażam sobie zostawiać mojego cudaka samego pod opieką najcudowniejszej nawet na świecie niani. Koniec i kropka.

Chcę być z nim każdego dnia. Chcę spędzać z nim jesienne poranki i popołudnia. Chcę go rozwijać, dbać o niego, pielęgnować, chuchać i dmuchać. Tak! Czuję, że teraz właśnie TO chcę robić! I nic innego!
Teraz jest NASZ CZAS.

A do tego mamy całkowite poparcie Tatusia Maciusia, który już wcześniej nas zabezpieczył nieco. Kiedy czasami ogarnia mnie strach i czarne wizje i zawodzę :"Będziemy biedakami...Będziemy biedakami". Głowa rodzinki naszej stanowczo mnie ruga, że co jak co, ale biedakami, to nie...

Kiedy podejmowałam tę decyzję, bałam się bardzo, bo NIGDY nie byłam na garnuszku męża i nie wyobrażam sobie jak to będzie... Ale teraz już wiem, że to nie ważne. Ciuchy - nie ważne. Kosmetyki - nie ważne. Buty - nie ważne. Świecidełka - nie ważne. I kosmetyczka i fryzjer - też. Nic nie jest ważne poza: BYĆ z moim maleństwem.
I takim oto sposobem ZOSTAJEMY RAZEM.

A przy tej okazji pracę straciłam ... Na wychowawczy urlop chciałam iść, więc ... Nie przedłużono mi umowy, która jak na złość przedwczoraj się kończyła. A w  tej sytuacji nawet jako matka wracająca po urlopie macierzyńskim, nie mam żadnych praw. Ale to też - NIE WAŻNE, bo od wczoraj mam najbardziej superowego Szefa na świecie - mojego bezzębnego Szalonego Kapelusznika!



PS. A na potem, to ja mam pomysłów sto!

13 komentarzy:

  1. ech, ja tez nie mam gdzie wracac. marze o wlasnej, elastycznej dzialalnosci. coby byc z malym ale tez choc troche zarobic i z ludzmi byc.

    OdpowiedzUsuń
  2. chciałaby zostać z malutką jak najdłużej, ale niestety...z jedna pensją nie podołamy także muszę do pracy wracać:( z synkiem w domu byłam półtora roku, ale z małą niestety nie jest mi dane. Wykorzystując wszystkie wolne, urlopy to dociągnę do 6 miesięcy, a potem Wikusia albo żłobek albo babcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Trzymam kciuki! Ja też nie wracam :)) Mój upragniony Syn ponad wszystkie bogactwa tego świata i basta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam za odważną decyzję. Bierz pełnymi garściami to co najpiękniejsze w wychowywaniu Szalonego Kapelusznika:-))
    Ja niestety nie mogę sobie na to pozwolić na ten moment, no chyba, że jeszcze się coś zmieni w międzyczasie.

    OdpowiedzUsuń
  5. dobrze Wam :) ja za 2 m-ce wracam do pracy, choc bardzo nie chce. Klaudia bedzie miec rok, ale i tak nie wyobrazam sobie zostawic ja z kims innym... bardzo chciałabym zostac z Mala do czasu jak skonczy 1,5 roku. Licze na to, ze tak się stanie i rowniez ja bede mogla u siebie napisac "ZOSTAJEMY RAZEM" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh, podziwiam :) U mnie takiej opcji brak, więc staram się nawet nie zaprzyjaźniać z ta myślą. Ale wrócić będzie ciężko...

    OdpowiedzUsuń
  7. I my też zostajemy razem, a co! I cieszę się jak szaloona, że mogę. Waszym szczęściem się cieszę i dziękuję za dzisiejsze wsparcie :) Kochana jesteś!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Suuuper, czerpcie z tej sytuacji ile się da, nie oszczędzajcie siebie w ogóle ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. zazdroszczę z jednej strony, bo tez mi cudnie z moją Kruszynką, ale mi zależy też na mojej ciekawej pracy i nie chciałabym nadwyrężać (jeśli Państwo nam nie stworzyło podstaw prawnych ku temu) cierpliwości pracodawcy do oczekiwania na mój powrót po roku, lub dłużej... poza tym potrzebuję -nieco egoistycznie zapewne - trochę odmiany od tylko domowego życia... dlatego ja za tydzień do pracy wracam trochę stety, a trochę niestety - ale takie to już jest nasze życie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co za wredność! Albo sprzyjający zbieg okoliczności ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. O jejaaaaaa, ałaaaaaa, jakie piękne oczętaaa:D

    OdpowiedzUsuń
  12. A może ta strata to tak naprawdę nie strata a nowe perspektywy zawodowe?

    OdpowiedzUsuń
  13. To właśnie Polska. Niby wszystkim zależy na wzroście przyrostu naturalnego, ale jak przyjdzie co do czego, to niech się baby martwią same, jak im się dziecka chciało...
    Przykro mi, że nie przedłużyli Ci umowy, ale może faktycznie to początek czegoś lepszego? Z drugiej strony możesz teraz cieszyć się chwilami z syneczkiem i nie myśleć o nadwyrężonej cierpliwości szefa ;) Mi to już teraz spędza sen z oczu, bo nie wiem, co mam zrobić z młodym, kiedy skończy mi się macierzyński, wiem natomiast, że mój szef będzie miał pewność, co zrobić ze mną, jeśli pójdę na wychowawczy...

    ps. Cudny jest Twój Syneczek :)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.