Lubię pojechać z moim synkiem na deptak. Bierzemy wózek, żeby było łatwiej, spokojniej. Wsiadamy w autobus.
Zwłaszcza jesienią jest wyjątkowo przyjemnie. Otulam mojego bobasa cieplutko. Kupujemy gorącą kawkę na wynos dla mamy. I wafelka do lodów dla syna. Zawsze w tej samej kawiarni.
A potem spacerujemy. Syn obserwuje.
Ja też. Uwielbiam to. Uwielbiam oglądać ludzi.
Dzieci. Czy ładne. Czy śmieszne. Czy zadbane. Czy biedne. Rozmyślam. Porównuję.
Kobiety. Podziwiam. Podpatruję. Też bym tak chciała. Torebkę taką. Okulary. Buty.
Starszych ludzi.
Przejście dla pieszych. Mężczyzna na przeciwko. Stary. Ubogi. Patrzę w oczy. Błękitne.
Pomarszczone nieszczęściem. Smutne.
Biorę to nieszczęście, tę zgryzotę. Wnika we mnie. W głowę. W serce. Boli...
Tak mam. Bardzo często tego doświadczam. Czasami czuję, że pochłaniam z ulicy całe nieszczęście świata. Z tych ludzi.
I noszę w sobie...
PS. I obiecany cytat z Jill Smokler ;-P
"Istnieją na tym świecie dwa typy matek. Pierwszy to te, które przygotowują zdrowe posiłki dla całej rodziny, jednakowe dla wszystkich. Typ drugi dba osobno o żołądki dzieci i dorosłych. Jasne jest, który sposób żywienia należy do właściwych. Ja oczywiście zaliczam się do matek, które przygotowują posiłki według jednej zrównoważonej diety, obfitującej w błonnik i warzywa, a cała moja rodzina pochłania wszystko, co podam, z wielkim apetytem.
Taaa, jasne. Taką matką powinnam być. I taką z pewnością jestem w jakimś świecie równoległym, gdzie nie jestem uzależniona od kawy, uwielbiam robić pompki i codziennie biorę prysznic. W naszej rzeczywistości dzieci jadają posiłki przygotowane ze składników o których wiem, że na pewno zostaną zjedzone, a nie z tego, na co wybrzydzają..."
Super tak pospacerować, tak zwolnić tempa... u nas to nie możliwe bo Synek dłużej niż 15 min w wózku nie wytrzyma,a już nie mówię o autobusie :/
OdpowiedzUsuń...a co do twoich doświadczeń - pochłaniania smutku...cóż...widać ten smutek w twoich postach...życzę pochłaniania samych uśmiechów.
pozdrawiam:))
Przepraszam za te smutasy. Wiem, powinnam bardziej optymistycznie pisywać...
Usuńjak Maksiu był malutki, też tak robiłam :) pięknie to opisałas
OdpowiedzUsuńKochana Aniu ślicznie dziękuję i zapraszam, zapraszam ... na mój blog właściwy
OdpowiedzUsuńhttp://mojdom-mojaostoja.blogspot.com/
buźka super mamuśko :-)))
Wiem, blog też znalazłam;-P
UsuńMartuśka...;-P
Wybrzydzaniu i my mówimy "nie" ;) Podobnie jak alternatywnym rzeczywistościom. Obserwowanie ludzi rozumiem, oj, rozumiem, ale "do domu" nauczyłam się wreszcie nie brać cudzego bagażu.
OdpowiedzUsuńJa też muszę nad tym popracować;-)
UsuńLubię obserwować ludzi, bardzo.... Teraz to już za bardzo nie mam jak, bo spacery to bieg za Młodym umykającym na rowerku biegowym ;-)
OdpowiedzUsuńWózek!!!Ja się chyba nigdy go nie pozbędę;-P Kocham go i już!
UsuńWrażliwa z Ciebie osoba. Pięknie napisałaś ...
OdpowiedzUsuń;-*
UsuńTeż tak mam. Z tym gapieniem. Ja tego nawet nie kontroluję, po prostu patrzę i już. I dużo potem przeżuwam myśli. :-)
OdpowiedzUsuńJednoczę się wgapieniu i przeżuwaniu
UsuńChętnie bym z wami na ten deptak poszła :)
OdpowiedzUsuńOj, a ja jak chętnie z Wami;-)
Usuńa u nas mały biegacz tak teraz pochłania uwagę, że choćbym chciała, nie da się pogapić... no, prawie. a jak już się da, to tak jak piszesz - co człowiek, to można dopowiedzieć historię...
OdpowiedzUsuńWam i nam życzę jeszcze wielu jesiennych spacerów, co by zima nie przyszła za szybko, bo mnie te chłody już straszą...
Chłody też mogą być przyjemne, jak się człowiek mocno obachuta. Byle tylko nie padało;-)
Usuń